Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
NEWSY :
Reklama
Reklama
Reklama

Biała Gwiazda pewnie wygrywa z Podbeskidziem!

Co to był za dziwny mecz przy R22! Wisła Kraków dominowała, aż nagle w kuriozalnych okolicznościach straciła bramkę. Później był jeszcze nieuznany gol i odwołany rzut karny, ale Biała Gwiazda ostatecznie pokonała 3:1 Podbeskidzie Bielsko-Biała. Krakowianie na pewno utrzymają się w strefie barażowej, a goście mogą powoli myśleć o rozgrywkach II-ligowych.
Na zdjęciu świętujący zwycięstwo piłkarze Białej Gwiazdy
Na zdjęciu świętujący zwycięstwo piłkarze Białej Gwiazdy

Autor: Ewka/Wisła Kraków

Podziel się
Oceń

Piątkowy rywal był idealnym "partnerem" do gry na przełamanie. Podbeskidzie było już przed pierwszym gwizdkiem na krawędzi spadku do II ligi, prezentując się fatalnie w kwietniowych spotkaniach Fortuna 1 Ligi. Wiślacy potrzebowali pobudzenia przed czwartkowym finałem Pucharu Polski na Stadionie Narodowym, a trzy punkty zdecydowanie poprawiłyby sytuację w ligowej tabeli oraz w walce o jak najwyższe miejsce barażowe (Arka i Lechia praktycznie mają zapewniony awans). 

W wyjściowym składzie były niespodzianki. W bramce zadebiutował Anton Chichkan, a świetnie spisującego się w ostatnich meczach Colleya zastąpił Eneko Satrustegui. Od pierwszych minut Biała Gwiazda dominowała, nie pozwalając rywalom na nic. 70-procentowe posiadanie piłki i liczne sytuacje doskonale przedstawiają to, co oglądaliśmy na murawie.  Niestety świetnej okazji nie wykorzystał Angel Rodado, który chybił z dwóch metrów. W 16 minucie było jednak 1:0. Dużo miejsca w polu karnym po rozegraniu z rzutu rożnego i zamieszaniu wykorzystał Jesus Alfaro, pakując piłkę do siatki. 

W 26 minucie po raz kolejny byliśmy świadkami koszmarnego błędu defensywy Wiślaków. W pewnym momencie "poziom mentalu" spadł poniżej 0 i wykorzystali to Bielszczanie. Eneko Satrústegui w kuriozalny sposób podał piłkę do Miroslava Ilicicia, a piłkarz piękną podcinką pokonał debiutującego Antona Cziczkana. Takie futbolowe "byki" nie mają prawa się zdarzyć, a w starciach z drużynami pokroju Pogoni Szczecin czy rywali w walce o PKO Ekstraklasy mogą mieć jeszcze bardziej bolesne skutki. 

Tym razem gospodarze szybko wrócili na właściwe tory. Można śmiało rzec, że na całe szczęście, bo kolejny raz wisiało nad Krakowianami widmo utraty punktów z powodu słabej odporności psychicznej. Pomogli w tym piłkarze Podbeskidzia, dając Wiśle piłkarskie prezenty, rodem z niższych rozgrywek ligowych. Taki wykorzystał w 32 minucie Angel Rodado, strzelając bramkę na 2:1, doskonale ustawiając się na długim słupku. 

Nerwy i kropka nad i...

Początek drugiej odsłony piątkowej potyczki wyglądał niemal identycznie, jak na początku spotkania. Różnica była taka, że z akcji Wiślaków wynikało niewiele. Z czasem dość niespodziewanie gra zaczęła się wyrównywać, a atakować próbowali goście. 

Do kuriozalnej sytuacji doszło w 77 minucie spotkania. Dość niepewny w tym meczu arbiter wskazał na wapno, kiedy po strzale Igora Łasickiego piłka trafiła w rękę Piotra Tomasika. Gdy Szymon Sobczak miał wykonywać rzut karny, sędzia Łukasz Kuźma postanowił oglądnąć powtórkę i anulować jedenastkę. Po chwili piłka znalazła się w siatce bramki Podbeskidzia, ale i w tym wypadku gol nie został uznany, bo rozjemca pojedynku dopatrzył się faulu. 

Wisła Kraków dopięła swego w doliczonym czasie gry. Wspaniałą, indywidualną akcję wykończył precyzyjnym strzałem Patryk Gogół, mijając po drodze trzech piłkarzy gości i ustalając wynik piątkowego starcia. 

Piłkarze z Krakowa pomimo koszmarnego błędu hiszpańskiego obrońcy wygrali pewnie spotkanie i było to doskonałe przetarcie przed warszawskim wielkim finałem. Oby nie ostatnim w tym sezonie...


Napisz komentarz
Komentarze
W KINACH OD 12 KWIETNIA
Reklama
Reklama
Dołącz do nas!
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama