Po wspaniałym i pełnym emocji finale Fortuna Pucharu Polski na Stadionie Narodowym w Warszawie należało skupić się tylko i wyłącznie na głównym celu, jakim jest od początku sezonu 2023/2024 awans do redakcji rozgrywek PKO Ekstraklasy. Już mecz w Sosnowcu pokazał, że może to być arcytrudne zadanie. Zagłębie odebrało Białej Gwieździe niezwykle cenne punkty, a w sobotnie, deszczowe popołudnie rywale byli z najwyższej półki. Lechia Gdańsk zdobywając jeden punkt mogła zapewnić sobie awans, natomiast podopieczni trenera Alberta Rude.
Cios za cios
Obie ekipy rozpoczęły zawody dosyć ostrożnie, a piłka większość czasu przebywała w środkowej strefie boiska. Pierwszą groźną sytuacje wypracował duet Rodado i Goku już w 8. minucie. Futbolówka po nieskutecznej interwencji obrońcy wylądowała pod nogami tego drugiego, jednak strzał pomocnika został przytomnie zablokowany i wybity na rzut rożny.
W 19. minucie, po dobrym dryblingu na skraju „szesnastki”, rzut wolny wywalczył Baena. Do uderzenia podszedł nie kto inny, jak Angel Rodado i wkrótce wywołał szał radości na trybunach stadionu. Niezwykle piękny strzał powędrował nad ustawionym murem i odbijając się jeszcze od poprzeczki znalazł się w bramce Lechii! Wynik na tablicy wskazywał na 1:0, a goście wkrótce rozpoczęli walkę o odrobienie strat.
Podopieczni trenera Grabowskiego bardzo dobrze zareagowali na straconego gola i natychmiastowo zepchnęli Wiślaków do głębokiej defensywy. Najjaśniejszą postacią po stronie krakowian był w tym okresie Anton Chichkan, raz za razem ratując swoich kolegów z drużyny. Po serii solidnych interwencji został jednak zmuszony do kapitulacji, a świetnym uderzeniem zza pola karnego popisał się Maksym Khlan. Od 33. minuty spotkania mieliśmy remis 1:1.
Wisła miała spore kłopoty z powrotem na właściwe tory. Lechiści agresywnie walczyli w odbiorze, nie pozwalając gospodarzom na konstruowanie akcji. Lechia była nawet bliska wyjścia na prowadzenie, lecz Kapić trafił jedynie w okolice spojenia wiślackiej bramki. Podrażnieni tym faktem zawodnicy Białej Gwiazdy zdecydowali się na ofensywny zryw, który przyniósł im gola w tym trudnym momencie. Po rzucie rożnym piłka w polu karnym odnalazła Bartosza Jarocha, który w 44. minucie z najbliższej odległości dał swojej drużynie prowadzenie - Było 2:1!
Gdy wydawało się, że będzie to ostatni akcent bramkowy w pierwszej połowie, to Zielono-Biali sprawnie przetransportowali futbolówkę w obręb pola karnego Wisły. Piłkę przyjął Mena, który wywalczył - wydawałoby się w niegroźnej sytuacji - rzut karny dla swojej drużny. Podszedł do niego Tomasz Neugebauer, dając swojemu klubowi wyrównanie tuż przed zejściem do szatni.
Dramat w drugiej połowie
Od startu drugiej połowy gdańszczanie starali się kontynuować swoją wyjątkowo ofensywną taktykę. Wiślacy dostosowując się do tego stylu gry szukali swoich szans w atakach z kontry, wykorzystując skrzydła i szerokość murawy. Lechia nadal nie rezygnowała z wysokiego pressingu, często dochodząc w ten sposób do sytuacji pod bramką ekipy z R22.
Właśnie po jednym z takich odbiorów akcję rozpoczęli goście. Raz jeszcze głównym sprawcą zamieszania okazał się Camilo Mena, który szybkim ruchem z piłką dał się sfaulować przy linii końcowej. Sędzia Frankowski znów zdecydowanym sygnałem wskazał na rzut karny, pokazując dodatkowo Davidowi Junca drugą żółtą kartkę. „Jedenastkę” znowu pewnie na gola zamienił Neugebauer, dając przyjezdnym po raz pierwszy w tym meczu prowadzenie. Wiślacy od 58. minuty musieli gonić wynik w osłabieniu.
Rywalizacja w dziesiątkę ze świetnie usposobionym przeciwnikiem była wyjątkowa trudna. W 71. minucie umiejętne podanie z głębi boiska posłał Zhelizko, kreując swoim napastnikom sytuację w przewadze 3 na 2. Okazja ta została przez nich bezlitośnie wykorzystana, a do pustej bramki futbolówkę umieścił Khlan, zdobywając dublet i podwyższając wynik na 2:4.
Nie był to niestety koniec złych wiadomości. Lechia nadal starała się zagrozić bramce Chichkana atakując dużą liczbą graczy. Wychodzącego w sytuacji „sam na sam” zawodnika zdaniem arbitra nieprzepisowo zatrzymywał Joseph Colley, za co ukarany został bezpośrednią czerwoną kartką. Wisła kończyła spotkanie w 9-osobowym składzie.
Gospodarze wspierani gromkim dopingiem z trybun się nie poddawali. W 88. minucie, podobnie jak przy pierwszej bramce, Wiślakom udało się wywalczyć niebezpieczny rzut wolny, a futbolówkę w swoje ręce wziął Rodado. Uderzenie Hiszpana trafiło w dłoń stojącego w murze obrońcy, przez co sędzia bez wahania wskazał na wapno. Do trzeciego już tego dnia rzutu karnego podszedł ten, który go sam wywalczył i mocnym strzałem dał kontakt gospodarzom. Z wynikiem 3:4 wchodziliśmy wkrótce w doliczony czas gry.
Dodatkowe 5 minut nie przyniosło już jednak żadnej zmiany w najważniejszej statystyce, jaką są zdobyte gole. Obie strony heroicznie walczyły o pomyślny dla siebie końcowy wynik. Pomimo obiecujących sytuacji nie padła już dziś ósma bramka, a emocjonujące zawody zakończyły się rezultatem 3:4 na korzyść przyjezdnych.
Wisła Kraków - Lechia Gdańsk 3:4 (2:2)
1:0 Rodado 19'
1:1 Khlan 32'
2:1 Jaroch 44'
2:2 Neugebauer 45+3' (k)
2:3 Neugebauer 58' (k)
2:4 Khlan 71'
3:4 Rodado 89' (k)
Wisła Kraków: Chichkan -Colley, Jaroch (Szot 59'), Junca, Uryga -Duda, Sapała (Gogół 68')- Alfaro (Villar 59'), Baena (Sobczak 79'), Goku (Satrústegui 59') - Rodado
Lechia Gdańsk: Sarnavskyi - Chindris, Kalahur,Olsson, Pila - Neugebauer (D'Arrigo 72'), Zhelizko - Kapić, Khlan, Mena - Sezonienko
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń)
Żółte kartki: Junca, Uryga
Czerwone kartki: Junca, Colley
Widzów: 25 327
Napisz komentarz
Komentarze