Miniony sezon nie był udany dla Wisły Kraków. Co prawda, "Biała Gwiazda" prawie do końca liczyła się w walce o awans do PKO BP Ekstraklasy, ale ostatecznie, w barażowym półfinale przegrała z Puszczą Niepołomice 1:4 i na kolejny sezon pozostała w Fortuna 1. Lidze.
Wisła miała nawet szansę na bezpośredni awans. Choć po rundzie jesiennej znajdowała się dopiero na 10. miejscu, to po zimowych wzmocnieniach, skończyła rywalizację na 3. pozycji. Drużyna Radosława Sobolewskiego mogła jednak znaleźć się wyżej i wywalczyć bezpośredni awans. Tego celu nie udało się spełnić, a kluczowy był mecz 33. kolejki z Zagłębiem Sosnowiec, który Wisła przegrała 1-2.
Ten mecz miał podobny przebieg do spotkania Polski z Mołdawią. Też szybkie prowadzenie, kontrola, ale załamanie gry po przerwie i porażka.
Zachwiane proporcje
Analogii jest więcej. Piłkarzy można, a nawet trzeba krytykować po takim meczu, ale nie można odmówić im umiejętności. Mamy graczy, którzy występują w wyjściowych składach mistrza Hiszpanii, mistrza Włoch, obrońcę wicemistrza Anglii, czy Juventusu, który co prawda miał słabszy sezon, także z powodów pozaboiskowych, to jednak nazwa klubu zawsze robi wrażenie. Mimo to, już nie pierwszy raz zawodzą. Z czego to wynika?
Problem może być podobny, jak w Wiśle, po przyjściu Hiszpanów. Drużyna wirtuozów, ale brakuje walczaków. Jest takie piłkarskie powiedzenie, że w drużynie muszą być ludzie do gry na fortepianie, ale równie ważni są ci, którzy muszą ten fortepian nosić. Zarówno w kadrze, jak i w Wiśle, te proporcje są zachwiane. Są piłkarzy do gry na tym przysłowiowym fortepianie, ale brakuje ludzi do dźwigania go. Zbiór dobrych, ale tylko indywidualności, które nie tworzą drużyny.
Zieliński w kadrze się bawi, kręci kółeczka, zakłada "siatki", ale nie przekłada się ta efektowność nie przekłada się na efektywność. Podobny problem, w końcówce sezonu w Wiśle, miał Luis Fernandez. Nonszalancja, lekceważenie rywala i fatalne ostatnie 3 mecze.
Słaba mentalność
To wiąże się też z mentalnością. W kadrze brakuje mocnych charakterów, piłkarzy, którzy w trudnych momentach powiedzą kilka ostrych słów i nie pozwolą kolegom na zgubienie koncentracji. Po meczu z Mołdawią, Jan Bednarek sam przyznał, że w przerwie, przy prowadzeniu 2:0, nasi piłkarze się rozluźnili i poczuli, że mecz sam się wygra.
Bojaźń, lagi mózgu i wynikające z tego amatorskie błędy, to też problem piłkarzy Wisły. W kluczowych momentach sezonu krakowianom brakowało odwagi, bali się zaryzykować. Skończyło się tym, że ten strach plątał im nogi, z czego korzystali rywale, także ci, teoretycznie, niżej notowani.
Lata upokorzeń
Los kibica reprezentacji Polski w XXI wieku jest tragiczny i usłany kompromitacjami. Owszem, były dobre momenty, jak ćwierćfinał Euro 2016, ale znacznie więcej było blamaży. Ekwador, Senegal, Słowenia, Słowacja - mecze z tymi rywalami przeszły do historii, niestety niechlubnej, polskiej piłki. Teraz do tej historii, nasi piłkarze dopisali kolejny rozdział, pod tytułem "Mołdawia".
Pod tym względem, sporo łączy Wisłę Kraków i reprezentację. Nie tylko pod względem wyników, ale też problemów, które nękają obie drużyny. Najgorsze jest to, że przyszłość jest wielką niewiadomą i w obu przypadkach ciężko o optymizm.
Napisz komentarz
Komentarze