60-letnia mieszkanka Krakowa - Pani Ewa wracała w piątek 12 stycznia autobusem miejskim z Placu Targowego Tomex. Wtedy nastąpił dramat, gdyż dzwoniąc do męża poinformowała, że wysiadając z autobusu złamała nogę i utknęła w zaspie. Okazało się także, że kobieta nie wysiadła na przystanku najbliżej domu, ale w zupełnie innym miejscu. W związku z tym jej małżonek zgłosił sprawę na komisariat Policji i rozpoczęto poszukiwania.
– W komendzie został wszczęty alarm, do pracy ściągnięto policjantów, którzy mieli tego dnia wolne. Zadysponowaliśmy maksymalną ilość sił i środków, żeby odnaleźć panią. Sprawdzaliśmy monitoring, sprawdzaliśmy ewentualne trasy przejazdu komunikacją, włączyliśmy drona policyjnego, przewodników z psem – mówił w rozmowie z TVN24 rzecznik krakowskiej komendy miejskiej Piotr Szpiech.
Tragiczny finał poszukiwań
Krakowianka miała wysiąść na przystanku "Darwina" linii 212 kursującej z targowiska Tomex. Niestety poszukiwania, w których wzięło udział aż 365 policjantów, a także pracownicy SOK, strażacy z OSP i JRG oraz ratownicy z psami tropiących okazały się przynieść tragiczny finał.
- Około godziny 14 w sobotę 13 stycznia zakończyły się poszukiwania Ewy Potok. Ciało kobiety zostało odnalezione przez policjantów w Luborzycy (powiat krakowski) w rejonie dzikich pól. W akcji poszukiwawczej brało udziału 365 policjantów, funkcjonariusze SOK, grupy poszukiwawcze z OSP, strażacy. Dziękujemy za liczny odzew i zaangażowanie w poszukiwania zaginionej - informuje Małopolska Policja.
Napisz komentarz
Komentarze