Media na całym świecie elektryzował wielki finał turnieju WTA 1000 w Madrycie. Wielki, bo w pojedynku o tytuł mierzyły się dwie najwyżej sklasyfikowane w rankingu WTA tenisistki. Zadaniem Igi Świątek było zwycięstwo i odgryzienie się za ubiegłoroczną porażkę na hiszpańskich kortach.
Pierwszy set od pierwszych piłek był tenisową wojną o tytuł. Mecz rozpoczął się bowiem od dwóch przełamań, ale w kolejnych gemach wszystko wróciło do normy. Przełomowym momentem był gem przy stanie 5:5 w którym nasza tenisistka przełamała Sabalenkę i wyszła na prowadzenie, którego już nie oddała i zakończyła w pierwszym podaniu na wagę seta.
Druga odsłona skomplikowała sytuację Igi Świątek. Polka została przełamana dwukrotnie i przegrywała już 0:2 i 1:3. Następnie odebrała serwis Białorusince, która wyczuła jednak szansę na odwrócenie losów finału. W dziesiątym gemie po raz trzeci przełamała rakietę numer 1 na świecie i wyrównała stan potyczki.
Zacięta walka w trzecim secie i wielki triumf!
Losy meczu rozstrzygnęły się w decydującym, trzecim secie. Partia, która trwała godzinę i 20 minut, czyli tyle co większość spotkań rozgrywanych zarówno przez Świątek jak i Sabalenkę była epickim bojem. Przy stanie 1:2 Polka niestety straciła swój serwis, jednak po kilku minutach przełamała rywalkę zza wschodniej granicy. Później gra toczyła się gem za gem, chociaż Białorusinka miała dwie piłki meczowe. Nasza tenisistka pokazała jednak klasę, wytrzymała wojnę nerwów i w tie-breaku wykorzystując drugą piłkę na wagę zwycięstwa pokonała Arynę Sabalenkę do 7 i w całym spotkaniu zwyciężyła 7:5, 4:6, 7:6 (7).
To kolejne wielkie zwycięstwo Igi Świątek, która pokazała kto rządzi w światowym tenisie. Zwycięstwo i strata punktów rankingowych Sabalenki sprawia, że przewaga nad Białorusinką w rankingu WTA wynosi już 3412 punktów. To jest przepaść...
Napisz komentarz
Komentarze