Jakub Kurek: Kandydował Pan na burmistrza, ale się nie udało. Jak Pan ocenia nowego burmistrza, Rafała Ślęczkę?,
Bartłomiej Krzych: Na pewno jest to korzystna zmiana. W przeciwieństwie do poprzednika, Artura Kozioła, nowy burmistrz przychodzi na sesje, przyjmuje mieszkańców, jeździ na zebrania. Natomiast jest w bardzo niekomfortowej sytuacji, jaką zastał po poprzedniku. Ogromne długi i bałagan w spółkach komunalnych, niedokończone inwestycje, rozbujałe nadzieje mieszkańców. Dlatego staram się pomagać i nie przeszkadzać, choć pewne rzeczy robiłbym inaczej. Natomiast trzeba pamiętać, że burmistrz jest urzędnikiem, władzą wykonawczą, która wykonuje polecenia rady miejskiej. A ja źle oceniam radę miejską w Wieliczce. Zresztą z jawnej ankiety, którą zrobiliśmy na największej grupie facebookowej w Wieliczce, aż 91% głosujących źle ocenia działania rady. W ankiecie głosowało prawie 800 osób.
W ostatnich dniach doszło do szokującej sytuacji. Gmina przestała odbierać śmieci od mieszkańców. Czy Pan jako radny się tego spodziewał?
Wszyscy radni już miesiąc temu zostali uprzedzeni o tym, że kwota wydatków zaplanowana w budżecie Wieliczki na odbiór śmieci wystarczy tylko do końca września. 25 września urzędnicy wystosowali nawet do radnych na piśmie oficjalną informację, że urząd nie ma środków na zawarcie umów na odbiór odpadów, a w związku z tym konieczna jest zmiana uchwały i podwyżka opłaty. Na sesji 10 października podwyżka została odrzucona. Nie spodziewałem się, że od razu zostanie wstrzymany odbiór śmieci, ale popieram to działanie burmistrza. Urząd musi działać zgodnie z prawem, a radni musza w końcu zrozumieć, że ich zachowanie ma bezpośrednie przełożenie na życie mieszkańców.
Jest Pan przewodniczącym nowego klubu w radzie miejskiej. Jakie jest Wasze stanowisko wobec podwyżki opłat za śmieci?
Jesteśmy klubem trojga niezależnych radnych. Ja, wraz z Ingą Cichoń zostaliśmy wybrani z komitetu Otwarta Wieliczka, trzeci jest kolega Dominik Mikuła z Konfederacji. W kwestii podwyżek każdy z nas głosował inaczej i w praktyce stanowisko naszego klubu było neutralne. Wszyscy jesteśmy nowymi radnymi i mamy prawo odciąć się od patologii, którą zastaliśmy.
Od kiedy zaczęły się problemy w radzie?
Od wakacji i glosowania w sprawie zaplanowanych w budżecie emisji obligacji. Sprawa, która miała być formalnością, bo były to obligacje przewidziane w budżecie, stała się przedmiotem gry politycznej, bo większość radnych rzekomo nie chciała zadłużać gminy, przy czym za poprzedniego burmistrza ta same ekipa zadłużała gminę na potęgę. Potrzebne były 4 podejścia do głosowania. Podobnie jest teraz ze śmieciami, z tym że kryzys finansowy przerodził się już w kryzys realny.
Czyli w radzie nie ma stabilnej większości?
Na początku kadencji, jak wybierano „stołki”, czyli prezydium rady oraz przewodniczących komisji, większość szybko się znalazła i zadbała o swój interes. Radni z Komitetu Artura Kozioła i Koalicji Obywatelskiej obsadzili swoimi ludźmi całe 4-osobowe prezydium i większość szefów komisji – bo za tym idą dodatkowe pieniądze. Ale jak pojawiają się trudne decyzje, to ta większość się wycofuje. To pokazuje, że ci radni chcą brać kasę, a nie chcą brać odpowiedzialności. Ja mam najniższą dietę ze wszystkich radnych i nie unikam trudnych decyzji.
Kiedy skończy się kryzys śmieciowy w Wieliczce?
To właśnie zależy od tej grupy radnych, która ma większość i tworzy prezydium. Oni próbują teraz całą winę za kryzys zwalić na nowego burmistrza Rafała Ślęczkę i go dyskredytować. A ja przypomnę, my operujemy na budżecie, który był uchwalony głosami właśnie radnych Artura Kozioła i Koalicji Obywatelskiej. Zaplanowali w budżecie na rok 2024 m.in. 26 milionów złotych dochodów z opłat za śmieci, co jest nierealne bez podwyżki. A teraz nie chcą podwyżki. To nieodpowiedzialne.
Co mieszkańcy mają zrobić ze śmieciami?
Na razie mogą czekać, albo odpłatnie oddać do firm odpadowych i domagać się zwrotu kosztów od gminy. Natomiast ten pat nie może trwać wiecznie i trzeba w końcu podjąć formalne decyzje, aby urzędnicy mogli zawrzeć umowy na odbiór odpadów. Mieszkańcy powinni przede wszystkim przemówić do rozsądku swoim radnym. Najlepiej jak by przyszli na najbliższą sesję – każdy może się przyglądać, a nawet zabrać głos po złożeniu pisemnego wniosku. Ja każdy taki wniosek poprę.
Czy ta podwyżka nie jest zbyt drastyczna?
Dla niektórych tak, dla niektórych jest minimalna. Drastyczna jest dla większych rodzin jak moja, bo one zapłacą znacznie więcej. To efekt tego, ze przez 4 lata nie było żadnej podwyżki i obowiązywała stawka 30 zł i 1 zł zniżki na kompostownik. Z tym, że przy tej stawce w poprzednim roku dopłacono do kosztów wywozu śmieci ok. 10 mln zł z kredytów, czego już nie można robić. Nowy projekt podwyżek podnosi stawkę do 40 zł od osoby, ale zawiera też ulgę 10 zł na kompostownik od gospodarstwa. Zatem osoba samotna z kompostownikiem płaci teraz 29 zł, a po zmianie, 30 zł. To minimalna podwyżka. Na wniosek radnych Koalicji Obywatelskiej burmistrz do projektu dodał jeszcze ulgę dla najbiedniejszych – 5 zł. To sprawia, że niektórzy najbiedniejsi będą mieli obniżkę, bo biedna osoba samotna z kompostownikiem zapłaci 25 zł zamiast 29 zł. Natomiast radni Koalicji Obywatelskiej nie poparli swojej propozycji, co jest kuriozalne.
Mówi się, że Wieliczkę czekają kolejne podwyżki. Czy Pan je poprze?
Tak, ale najpierw oszczędności. Wieliczan czeka ciężki czas. Oprócz podwyżek cen energii i ogrzewania, które są niezależne od gminy, wkrótce dojdą podwyżki opłat za wodę i ścieki, a następnie podwyżka podatku od nieruchomości. A do tego, trzeba będzie ciąć wydatki i rezygnować z inwestycji. Nie ma innego wyjścia. Bez podwyżek cen wody i ścieków będzie to, co ze śmieciami. Odcięcie dostaw. Niestety poprzednia władza doprowadziła do finansowej katastrofy, o czym ja mówiłem głośno w kampanii i przed czym ja ostrzegałem jeszcze w 2021 roku jak próbowaliśmy zwołać referendum w celu odwołania burmistrza Artura Kozioła. Niestety wtedy wielu zarzucało mi hejt oraz że chce się dorwać do władzy. A ja wtedy ostrzegałem przed tym, co jest teraz.
Czy nowa skarbnik uratuje Wieliczkę? Ostatnio wystąpiła na sesji z taką deklaracją.
Nowa skarbnik, Pani Katarzyna Kursa, jest od 3 tygodni i dopiero się wdraża, ale już poczuła skalę katastrofy. Ona ma porównanie – w poprzedniej gminie miała stabilną sytuacje i porządek. W Wieliczce jest kryzys. Mamy ogromne potrzeby infrastrukturalne i zero możliwości finansowych. Do tego bałagan w papierach, bo poprzedni burmistrz stosował kreatywną księgowość, aby naginać wskaźniki długu. Natomiast nowa skarbnik nie jest czarodziejką, „z pustego i Salomon nie naleje”. Kluczową rolę w rozwiązaniu kryzysu musza odegrać radni, ale niestety mentalnie nie są do tego dojrzali. Chcieliby być politykami, czyli wygłaszać piękne mowy, brać diety, robić zdjęcia na tle imprez i nowych inwestycji. O tym trzeba zapomnieć na kilka lat i skupić się na rozwiązywaniu problemów. Do odważnych świat należy.
Napisz komentarz
Komentarze