Finałowy wyścig świetnie się zaczął dla polskiej drużyny, bo startująca jako pierwsza Nikola Mazur od razu wyszła na trzecią lokatę, a później biało-czerwoni tylko powiększali przewagę nad Włochami i Amerykanami.
– To jest czysta radość. Nam w ogóle nie brakuje nic, żeby wygrywać. Mamy dobry start, chłopaki fajnie doganiają, w ćwierćfinale wyeliminowaliśmy liderów z Korei, więc myślę, że i my, i świat widzi, że Polacy walczą. Zrobiliśmy gigantyczny postęp i w sztafetach, i indywidualnie. Coraz bardziej nas widać i to bardzo cieszy – mówiła Mazur. W finałowym biegu, oprócz niej, pojechali Kamila Stormowska, Michał Niewiński i Łukasz Kuczyński, a we wcześniejszych fazach także Natalia Maliszewska, Diane Sellier i Gabriela Topolska.
– To jest wielkie szczęście dla całej ekipy, bo aż siedem osób brało udział w tych startach sztafety mieszanej. Mamy olbrzymi potencjał i pokazujemy to od początku sezonu. Prędkości maksymalne mamy jedne z najwyższych. Dobre zmiany, świetny start i mobilizacja doprowadziły do tego, że wywalczyliśmy ten medal. Mieliśmy na plecach Włochów i Amerykanów, którzy świetnie finiszują. Cała drużyna na każdym etapie dała z siebie wszystko. Dwa razy też w tej edycji Pucharu Świata pokonaliśmy Koreę i wiedzą, że muszą się z nami liczyć. Mamy siedmiu zawodników, którzy mogą ścigać się na tym poziomie i siedmiu wyjeżdża z medalami – komentowała trenerka polskiej reprezentacji Urszula Kamińska. Starty reprezentantów Polski w Pucharze Świata w short tracku wspiera sponsor główny polskiego łyżwiarstwa PGE Polska Grupa Energetyczna S.A.
W sobotę bardzo dobrze spisywał się też Diane Sellier, który na dystansie 1000 metrów walczył o awans do finału A. Reprezentant Polski w półfinale upadł jednak na lód i kulejąc opuścił lodowisko. W finale B, choć mógł, nie wystartował. – O problemach zdrowotnych się nie mówi, gdy dochodzi do wypadku w czasie biegu zazwyczaj to kosztuje fizycznie zawodnika. Ale mamy sztab, mamy fizjoterapeutę i będziemy mogli pójść z dobrym nastawieniem – dodała Kamińska.
W sobotę polska ekipa cieszyła się z brązowego medalu sztafety, ale jeszcze większa radość może być w niedzielę, bo Sellier ma realne szanse nawet na srebrny medal w ogólnej klasyfikacji Pucharu Świata na 500 metrów, a Natalia Maliszewska jest liderką klasyfikacji kobiet na tym dystansie.
– Czekam na tę niedzielę, też dlatego, że czuję się zmęczona, bo mam za sobą kilka startów, a trochę los i moje zdrowie płata figle. Odczuwam teraz to, że przez ostatnie tygodnie nie mogłam trenować tak, jak powinnam – powiedziała Maliszewska.
Liderka polskiej kadry nie ukrywa, że nie jest w optymalnej formie. Czy ma to słynne „depnięcie”, dzięki którym wielokrotnie na krótkich odległościach wyprzedza rywalki? – Chciałabym powiedzieć, że je mam,ale muszę być szczera, bo tego depnięcia nie ma. Muszę swoją głową próbować oszukać swój organizm. Na pewno zwycięstwo w całym Pucharze Świata to byłoby wielkie wow znowu, euforia i radość, ale uważam, że ten sezon był tak stabilny, że właśnie to mnie najbardziej cieszy. Cały czas byłam w czołówce, cały czas pokazywałam się w finale A. Tak dobrego sezonu po ciężkich momentach to jest najlepsza nagroda. Nie jedna rzecz, nie ten Puchar Świata, a całokształt, czyli cały sezon – dodała Maliszewskal, która w sobotę ani razu nie pokazała się na lodzie – w piątek nie wywalczyła kwalifikacji na 1000 metrów, a w sztafecie mieszanej trenerzy na sobotnie biegi wytypowali inne składy.
– Przy tak ciężkich zawodach, przy długich dniach na lodowisku, bo przyjeżdżamy tu o 7, a wyjeżdżamy o 20, myślę, że nikomu taka krótka przerwa nie zaszkodzi – mówiła trener Kamińska. Pozostali Polacy w sobotę odpadli w ćwierćfinale, jak Gabriela Topolska i Nikola Mazur na 1000 metrów lub w półfinale, jak Kamila Stormowska i Mateusz Mikołajuk na 1500 metrów.
Zawody Pucharu Świata w Dordrechcie zakończą się w niedzielę. Imprezą docelową w tym sezonie są mistrzostwa świata, które odbędą się w dniach 10-12 marca w Seulu.
Napisz komentarz
Komentarze