O godzinie 11.00 w Bazylice Mariackiej zostanie odprawiona msza święta. O godzinie 12.30 na Rynku Głównym odbędzie uroczysty apel, który zakończy defilada pododdziałów pieszych i zmotoryzowanych.
W godzinie 10.00-16.00 na placu Jana Nowaka Jeziorańskiego będzie można zobaczyć pokazy sprzętu i sprawności strażackiej.
My poniżej prezentujemy historię krakowskiej straży pożarnej. Zapraszamy do lektury.
Do 1850 roku
Współczesny, szeroko pojęty system obrony przeciwpożarowej powstawał na przestrzeni wielu wieków. Na ziemiach polskich na pierwsze formy organizacji tejże obrony natrafiamy w roku 1374 i 1375 w uchwale Rady Miejskiej miasta Krakowa. Nie stanowiła ona jednak zupełnie odrębnego dokumentu. Mówi się w niej m.in. o tym, że kto by uciekał, zamiast dać znać o pożarze, lub biegł do niego bez sprzętu gaśniczego, temu grozi więzienie. Pierwsze osobne przepisy przeciwpożarowe znalazły się w ordynacji miejskiej dla Frankfurtu nad Menem z roku 1439. U schyłku średniowiecza system obrony przeciwpożarowej Krakowa uzupełniony kolejnymi ustawami Rady miejskiej, tzw. wilkierzami, składał się z 3 zasadniczych części: zawierał on nakazy i zakazy dotyczące środków zapobiegających powstawaniu pożarów i pomagających przy ich zwalczaniu, porządek budowlany oraz organizację gaszenia pożarów. Aby ocenić jego wartość trzeba przyjrzeć mu się bliżej: zabraniał trzymania w domu siana, obowiązek czyszczenia kominów składał na barki właścicieli /kominiarzy zawodowych jeszcze wtedy nie było/, nakazywał , by w każdym domu znajdowała się kadź z wodą. W razie pożaru właściciele browarów byli zobowiązani pod karą grzywny do dostarczenia wozów konnych z beczkami. porządek budowlany zwracał szczególną uwagę na wykusze, przez które ogień przedostawał się z jednej strony ulicy na drugą. obrona przeciwpożarowa spoczywała całkowicie w rękach krakowian. W razie pożaru mieszkańcy zagrożonego kwartału - a było ich w sumie cztery - gromadzili się na wcześniej wyznaczonym miejscu, skąd pod dowództwem tzw. houptmana udawali się na miejsce akcji. Temu, kto pierwszy z wiadrem wody pospieszył do gaszenia ognia, Rada Miejska wręczała tzw. wiardunek za "primus vas".
Przez dziesiątki lat doskonalona idea zorganizowanej walki z ogniem znalazła swoje odbicie w pracy wybitnego polskiego myśliciela renesansu - Andrzeja Frycza Modrzewskiego, który w wydanym w 1551 r. traktacie "O naprawie Rzeczpospolitej" dwa rozdziały poświęcił prewencji ogniowej i akcji gaśniczej. Problemami ochrony przeciwpożarowej zajmował się również Bartłomiej Groicki i Anzelm Gostomski, a w XVII w. Jakub Kazimierz Haur.
Zagrożenie Krakowa ze strony ognia było przez wieki ogromne. Składało się na to kilka czynników. Do najważniejszych należała drewniana zabudowa i, szczególnie w wiekach średnich, prymitywne rozwiązania architektoniczne /np. zamiast kominem dym uchodził przez otwór w strzesze, który na noc zamykano klapą/. Wąskie uliczki utrudniały prowadzenie akcji gaśniczej, prymitywny był również sprzęt gaśniczy. Nic też dziwnego, że Kraków w swej historii przeżył kilkadziesiąt dużych pożarów. Oto najważniejsze z nich w okresie od XIII do XVIII wieku:
- Rok 1125 - spalił się cały Kraków.
- Rok 1205 - spłonęła Katedra na Wawelu.
- Rok 1241 - podczas I najazdu Tatarów z pożogi ocalał tylko zamek wyższy na Wawelu i niższy przy kościele św. Andrzeja.
- Rok 1259 - II najazd Tatarów, który przyniósł takie same efekty, jak poprzedni.
- Rok 1285 - książę Konrad Mazowiecki podczas walk z księciem Leszkiem Czarnym opanował Kraków, nie mogąc jednak zdobyć Wawelu spalił miasto.
- Rok 1306 - 8 maja wybuchł wielki pożar koło kościoła Wszystkich Świętych. Zniszczył on nie tylko okoliczne domy, ale zniszczył również Zamek z Katedrą.
- Rok 1405 - 26 maja powstał ogień koło kościółka św. Piotra. Ogarnął on swym działaniem domy przy ulicy Grodzkiej i Kanoniczej oraz kościoły: św. Piotra, św. Marcina, św. Marii Magdaleny, św. Andrzeja i Collegium Juridicum.
- Rok 1407 - podczas rozruchów przeciw Żydom, od ognia rozpalonego przy kościele św. Anny zapaliła się cała zachodnia część miasta.
- Rok 1462 - 27 kwietnia wybuchł pożar w klasztorze OO. Dominikanów, od którego zapaliły się domy przy ulicy Grodzkiej, Brackiej, Gołębiej, Poselskiej i św. Anny, a także kościół i klasztor OO. Franciszkanów oraz pałac biskupi.
- Rok 1465 - 7 kwietnia spalił się Stradom z kościołem i szpitalem św. Jadwigi.
- Rok 1475 - 31 marca spaliła się cała dzielnica koło Nowej Bramy i Bramy Mikołajskiej.
- Rok 1494 - w czerwcu ogień ogarnął północną część miasta od Nowej Bramy do ulicy Szewskiej.
- Rok 1504 - spłonął Kazimierz.
- Rok 1509 - ogień strawił Stradom z 3 kościołami.
- Rok 1528 - 27 kwietnia pożar, który powstał koło Gródka, zniszczył całą północną część miasta z kościołami: św. Krzyża, św. Ducha, św. Marka, a za murami miejskimi kościół św. Mikołaja, św. Krzyża na Kleparzu i św. Filipa . Kilka tygodni później, 18 maja spalił się klasztor na Zwierzyńcu, skąd ogień przerzucił się na Kazimierz, gdzie obrócił w popiół ratusz oraz południową i wschodnią część miasta.
- Rok 1535 - 18 października uległ pożarowi świeżo zbudowany pałac królewski na Wawelu.
- Rok 1536 - ogień ogarnął górne piętro i dachy pałacu na Wawelu.
- Rok 1549 - kolejny pożar zamku wawelskiego, tym razem strony południowej. Akcją gaszenia pożaru kierował osobiście król Zygmunt August.
- Rok 1555 - od ognia zaprószonego w jatkach garbarskich zajęły się Sukiennice.
- Rok 1556 - 3 maja spłonął szpital św. Jadwigi i kościół św. Agnieszki na Stradomiu, ogień zdołał przedostać się przez Wisłę, gdzie zrujnował Kościół św. Katarzyny i św. Jakuba.
- Rok 1587 - 29 listopada podczas oblężenia Krakowa przez arcyksięcia Maksymiliana pastwą płomieni padły przedmieścia: Kleparz, Garbary i Smoleńsk aż po Groble.
- Rok 1594 - 29 stycznia pożar ogarnął część Zamku od "Kurzej Stopy" ku kościołowi, aż po pierwszy szczyt, aby go pół roku później, tj. 9 czerwca doszczętnie zniszczyć.
- I połowa XVII w. - w czasie wieczerzy króla Władysława IV na Wawelu powstał pożar w kominie, który wyrządził wiele szkód. Odrestaurowanie samej wieży kosztowało 20.000 złp.
- Rok 1655 - podczas najazdu, od 25 kwietnia, Szwedzi spalili wszystkie kościoły i klasztory poza murami miasta.
- Rok 1702 - podczas najazdu Karola XII, w lazarecie Szwedów na Wawelu powstał pożar od ognia palonego na posadzce. Ogarnął on cały zamek i od 22 do 27 września zniszczył go całkowicie.
- Rok 1719 - 26 lipca spalił się kościół św. Piotra, Kollegium OO. Jezuitów, kościół św. Magdaleny, Kollegium prawnicze i wszystkie domy wokół.
- Rok 1755 - 13 lipca powstał pożar w klasztorze PP. Wizytek, który ogarnął Kleparz i zniszczył kościół św. Filipa, św. Szymona, św. Judy oraz św. Floriana.
- Rok 1768 - w dniach od 5 do 12 sierpnia, podczas oblężenia Krakowa przez Moskali spłonęły wszystkie przedmieścia: Kleparz, Wielopole, Wesoła, Biskupie, Krupniki, Garbary, Smoleńsk i Nowy Świat.
Do połowy XIX wieku ciężar walki z pożarem w Krakowie spadał na barki jego mieszkańców. Nad bezpieczeństwem ogniowym czuwał tzw. hutman ratuszny. Z końcem XVIII w. zadanie to przejęli na siebie dziesiętnicy dozorców cyrkułowych, a więc właściciele domów, z których co dziesiąty strzegł bezpieczeństwa pożarowego w dziesięciu domach.
Na terenie Krakowa przypisy pożarowe zwane porządkami ogniowymi ustalił magistrat w roku 1792, a 2 lata później, w 1794 r. obronę ogniową miasta powierzył Kongregacji Kupieckiej, cechom rzemieślniczym i kominiarzom. Kongregacja wybierała ze swego składu 6 ludzi, którzy odziani w ustalone przepisami ubiory, kierowali poczynaniami ratowników. Z pośród członków cechów ten, kto był najmłodszym magistrem /tzn. mistrzem cechowym nominowanym najpóźniej/ zgłaszał się pod Ratusz, gdzie oddawał się do dyspozycji Magistratu. Na odgłos bębna czeladź, wyrobnicy i parobki uzbrojeni w topory, żelazne osęki, z konwiami udawali się na wyznaczone punkty zborne, skąd razem śpieszyli na miejsce pożaru. Do uczestnictwa w akcji gaśniczej zobowiązani byli szczególnie ci kominiarze, w rejonie pracy których powstał pożar. O właściwe zaopatrzenie w narzędzia gaśnicze troszczył się Magistrat. Pieczę nad nimi sprawował płatny ze skarbu miasta szprycmagister. W 1816 r. takich szprycmagistrów na służbie w Krakowie było czterech.
22 kwietnia 1802 r. z rozporządzenia C.K. Gubernium Galicji zachodniej ukazał się "Porządek względem gaszenia pożarów w stołecznym mieście Krakowie", który przy pomocy 140 paragrafów modyfikował strukturę obrony przeciwpożarowej. Cały I rozdział, tj. paragrafy 1- 64, poświęcone były prewencji ogniowej. Rozdział II ustalał sposób informowania o powstałym pożarze. Odpowiedzialny za to był strażnik na wieży Mariackiej. Oprócz dzwonienia i trąbienia - w nocy co pół godziny, w dzień co godzinę - miał on obowiązek obserwować miasto. Jeśli zauważył gdzieś pożar, uderzał w dzwon 1 do 4 razy, w zależności od tego, jak daleko od rynku miał on miejsce. W tym też kierunku wywieszał z okna za dnia czerwoną chorągiewkę, w nocy czerwoną latarnię. Przez długą trąbę wywoływał nazwę miejsca, gdzie dostrzegł ogień. Gdyby pożar zauważył stróż nocny, miał przybiec pod wieżę Mariacką i pociągnąć za drut, który uruchamiał dzwonek alarmowy w pokoju strażnika-hejnalisty. Ten natomiast alarmował mieszkańców miasta. Jedynym stosowanym środkiem gaśniczym była woda, którą gaszono ogień z drewnianych, przenośnych drabin przy pomocy skórzanych wiader lub ręcznej, drewnianej pompy tłocznej tzw. szprycy. Weszła ona do użytku w XVII w. i stanowiła wyposażenie pożarnicze aż do II połowy XIX w. Magistrat miasta dysponował 4 sikawkami, które rozmieszczono po jednej w każdej dzielnicy, w miejscu, gdzie zbierali się ratownicy przed udaniem się do gaszenia pożaru. Jedna znajdowała się na Ratuszu. Tak jak w średniowieczu, w każdym domu stała kadź z wodą i narzędzia gaśnicze. Także przy każdej studni miejskiej ustawiony był zbiornik z wodą zwany kufą, z której wodę dostarczano do zagrożonego miejsca w beczkach lub beczkowozach od piwowarów, lub też wiaderkami, podając je szeregiem - z ręki do ręki - do sikawek. Do udzielania pomocy zobowiązana była także policja miejska licząca w 1803 r. 22 ludzi /20 policjantów, 1 feldwebel i 1 kapral/. W 1838 r. Ignacy Paprocki, późniejszy wiceburmistrz, przedstawił Senatowi Wolnego Miasta Krakowa projekt ulepszenia obrony przeciwpożarowej.
Opierał się on na kilku punktach:
- Określał ścisły podział na okręgi gaśnicze.
- Postulował, aby z pośród mieszkańców poszczególnych okręgów wyznaczyć ludzi, którzy kierowaliby akcją gaszenia w swoim rejonie.
- Proponował wyznaczenie z pośród mieszkańców okręgów tych, którzy byliby niezbędni do prowadzenia akcji.
- Wskazywał na potrzebę zakupienia wojłokowych ubrań ochronnych, które zmniejszałyby niebezpieczeństwo poparzeń i uchroniły od zniszczenia ubrania osobiste gaszących.
Projekt ten, choć zdecydowanie usprawniający dotychczasową organizację, nie stanowił jednak przełomu. Jego efektem było przyjęcie przez Senat organizacji obrony ogniowej wzorowanej na poznańskiej z 1840 r. Weszła ona w życie 1 lutego 1842 r. pod nazwą urządzeń ogniowych. Na mocy jej ustaleń szprycmajstyrzy, pompiarze i kolumna ogniowa /czeladź ciesielska i murarska, która miała się stawić do pomocy przy każdym pożarze/ otrzymali od swojej ochrony szyszak z mocnej blachy na głowę i kurtkę z czarnego drelichu. Nazwiska tych, którzy wyróżnili się poświęceniem i gorliwością w czasie akcji gaśniczej publikował Senat na łamach "Dziennika Rządowego". W 1841 r. Senat Rzeczypospolitej Krakowskiej wydał zarządzenie w którym stwierdza się, że "... palenie po ulicach i placach publicznych fajek, a szczególnie cygarów, łatwo bardzo stać się może powodem do pożarów (...), zabronione zostaje palenie cygarów, fajek po ulicach i placach publicznych w obrębie miasta Krakowa pod karą policyjną". W latach 1815 - 1848 r. ochrona przeciwpożarowa w Krakowie podlegała policji, w latach późniejszych kontrolę nad nią sprawowała Rada Miasta. Jedną z największych uciążliwości dla strzegących bezpieczeństwa miasta od ognia stanowiły przepisy austriackie. "Pod Najsurowszą karą stróżom mariackim w razie dostrzeżenia ognia nie wolno było bić w dzwon, lecz winni byli dać znać na odwach, że się gdzieś pali. Oficer dyżurny był zobowiązany posłać z odwachu żołnierza na Stradom do komenderującego generała, że się tam i tam pali. Generał komenderujący wysyłał swego adiutanta na wskazane miejsce, żeby się naocznie przekonał, czy to jest prawdziwy pożar, czy też może rewolucja. A dopiero pan adiutant obaczywszy własnym okiem, miał rozkaz udać się na odwach i tam dać dopiero oficerowi dyżurnemu polecenie, aby strażaków ogniowych na wieży Mariackiej zawiadomił, że wolno im bić na alarm, iż w mieście gore". W ten sposób funkcjonował system obrony przeciwpożarowej w Krakowie do roku 1850.
Wielki pożar Krakowa z 1850 roku
W upalne południe 18 lipca 1850 roku powstał pożar na końcu ul. Krupniczej w tzw. "Dolnych Młynach". Próby zlokalizowania ognia okazały się bezskuteczne. Tymczasem silny wiatr przeniósł ogień na drewniane dachy 4 sąsiednich budynków po drugiej stronie ulicy. W ciągu kwadransa spłonęły młyny rządowe i 10 innych budynków. Ponieważ na drodze pożaru nie było więcej zabudowań, jego czoło zatrzymało się. Jednak silne podmuchy wiatru przeniosły żarzące się głownie w kierunku Rynku wznawiając pożogę na ul. Gołębiej. Mimo przedsięwziętych przez ludność cywilną i wojsko działań obronnych, pożar postępował stale do przodu obejmując swoim niszczącym działaniem kolejne domy. Wkrótce ogień pojawił się na dachu Biblioteki Jagiellońskiej. Młodzież akademicka i licealna utworzywszy podwójny szpaler podawała wodę na najwyższe kondygnacje budynku. Najodważniejsi usadowili się na dachu tłumiąc i zalewając płomienie. W ten sposób, dzięki poświęceniu 150 młodych ludzi, udało się uratować skarby kultury polskiej. W ostatecznym rozrachunku dobrze przemyślana i skutecznie prowadzona obrona ocaliła część ul. Gołębiej.
Wg J. Bieniarzówna, J.M. Małecki "Dzieje Krakowa" Pożar szerzył się jednak także innymi drogami. Przeniósł się na ul. Wiślną, na dachy kamienicy "Pod zającem", drukarni uniwersyteckiej i szkoły technicznej. Prawie równocześnie złowieszcze języki pojawiły się na gmachu Wielopolskich. Ponieważ powstrzymanie pożaru stało się całkowicie niemożliwe mieszkańcy zagrożonych budynków rozpoczęli pośpieszną ewakuację mienia z dolnych pięter, gdyż szybkie przesuwania się czoła pożaru sprawiło, że przebywanie na górnych kondygnacjach stwarzało zagrożenie dla życia. Ogień pojawił się na ul. Siennej i Stolarskiej, gdzie objął klasztor i kościół OO. Dominikanów. W ciągu kilkunastu minut zajął pałac biskupi. ul. Franciszkańska stanęła w ogniu po obu stronach. Ludzie w popłochu uciekali na Planty. Płomień z dachu starostwa, przez okna dostaje się do kościoła OO. Franciszkanów. Przeskakuje na organy. Kruszy się ołtarz, pękają filary, łamie się wieża, załamują sklepienia, zapada się dach. Ogień przechodzi na klasztor. W ciągu 2 godzin pożar objął 8 ulic obchodząc szerokim łukiem Mały i Duży Rynek. Mimo, że południowa część Rynku stała w płomieniach, dziwnym zrządzeniem losu ogień nie doszedł do pałacu Jabłonowskich i Kamienicy kupca Wenzla. Silny, północno-zachodni wiatr przesunął tymczasem czoło pożaru na ul. Grodzką, aż na wysokość skrzyżowania z ul. Poselską. Dzięki odwadze i poświęceniu kilku obywateli ogień nie przeniósł się na kościół św. Piotra. Nie przesunął się również w dół ulicy.
W takiej sytuacji zastała krakowian noc. Wiatr nieco przycichł. Przez cały czas trwało gaszenie płonących jeszcze budynków i dogaszanie pogorzelisk. Na Plantach rozłożyły się wśród uratowanych sprzętów rodziny pogorzelców. Większość ratowników zmęczona całodziennym trudem udała się na spoczynek. O godz. 2 w nocy rozlega się dźwięk dzwonu na wieży. Na nowo, pełnym płomieniem zaczęła się palić szkoła techniczna. Po kilku godzinach pożar stłumiono z pomocą 2 sikawek. Udało się również uratować kilka kamienic od strony ul. Poselskiej. Nie było jednak ratunku dla kościoła i klasztoru Dominikańskiego. Nad ranem stwierdzono, że pożar zniszczył 2 klasztory, kilka pałaców i 153 budynki. Podczas całodobowej akcji do walki z ogniem używano 3 sikawki, które posiadało miasto. Ponieważ właściciele domów zbierali swą czeladź do gaszenia lub obrony własnych domów, dlatego brakowało ludzi do obsługi sikawek i dostarczania wody. W tej sytuacji, w biurze szefa komisji gubernialnej zebrało się kilku radców miejskich i wybitniejszych obywateli, którzy postanowili pokierować działaniami zmierzającymi do ostatecznej likwidacji pożaru. Stwierdzili, że część sprzętu gaśniczego jest zniszczona, a ludzie potrzebują odpoczynku. Wezwali więc do pomocy wojsko, z Podgórza oraz okolicznych wsi zebrali kilka sikawek i drabin. Z pomocą Krakowowi pośpieszyli również mieszkańcy z dalszych regionów, i tak np. z Kongresówki przysłano kilkanaście sikawek. Wszystkie jednak te środki nie były wystarczające, gdyż samo dogaszanie pogorzelisk trwało jeszcze 5 dni ! Ze względu na brak w mieście wodociągów utrudnione było dostarczanie wody, przez co cała akcja gaśnicza przeciągała się w czasie. Tragiczne wydarzenia w maju 1850 roku stanowiły przełom dla krakowskiego pożarnictwa. Ogromne zniszczenia spowodowane pożarem przyczyniły się do tego, że jeszcze w tym samym roku Rada miasta powiększyła tabor straży pożarnej, zakupiła nowy sprzęt oraz w przeciągu następnych 17-tu lat 8-krotnie zwiększyła liczbę strażaków: z 5 do 40. Wszyscy oni uzyskali odpowiednie przeszkolenie. Były to zaledwie początki zmian, jakich Kraków miał wkrótce stać się świadkiem.
Stowarzyszenie OSO
20 października 1860 r. władze austriackie wyraziły zgodę na utworzenie "Towarzystwa Ubezpieczenia od Ognia", które przyjęło za swego patrona św. Floriana /stąd też druga nazwa - Florianka/. Zjazd założycielski odbył się w dniach 26-29 listopada 1860 r. W skład wybranej Rady Nadzorczej i Dyrekcji weszli właściciele ziemscy i przemysłowcy. Pierwszym prezesem został ówczesny Marszałek Krajowy Adam hr. Potocki. On to w 1862 r. rzucił myśl, by w Krakowie utworzyć straż pożarną. Cel swój zrealizował w roku 1865 przy pomocy kierowanego przez siebie towarzystwa ubezpieczeniowego. Na swoim pierwszym posiedzeniu 5 maja 1865 r. stowarzyszenie Ochotniczej Straży Ogniowej liczyło 200 członków, którzy zobowiązali się brać udział w ćwiczeniach i pełnić służbę pożarniczą. Prezesem wybrano ówczesnego burmistrza Seidlera. Naczelnikiem i właściwym organizatorem był Wincenty Eminowicz.
W początkowym okresie stowarzyszenie było całkiem niezależne. Dopiero w 1866 r. po wielu debatach Rada miasta upoważniła Prezydenta do przyjęcia krakowskiej OSP pod patronat Magistratu. Uzgodniono również, że ustanowiony zostanie dla niej statut. Statut nie uzyskał jednak akceptacji władz austriackich, które w owym czasie niechętnie zezwalały na tworzenie podobnych organizacji. Dopiero rok później, Prezydent dr Józef Dietl wykorzystał wizytę namiestnika Agenora Gołuchowskiego, by przedstawić mu osobiście korpus Ochotniczej Straży Ogniowej pod dowództwem Naczelnika Eminowicza ustawiony przy Bramie Floriańskiej. Dzięki temu zabiegowi uzyskał przyrzeczenie zatwierdzenia statutu, co też wkrótce potwierdził restrykt cesarski.
Korpus krakowskiej Ochotniczej Straży Ogniowej rekrutował się z młodzieży wszystkich stanów, w tym szczególnie z rzemieślników oraz studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Młodzież akademicka przez szereg lat tworzyła osobny oddział pod dowództwem Andrzeja hr. Potockiego . Wyposażenie OSO przejął na siebie Magistrat. Jej pierwszą siedzibą były Sukiennice, potem odwach przy Ratuszu, a w końcu budynek straży pożarnej przy ul. Kolejowej. Prezesami OSO byli prezydenci i wiceprezydenci miasta /Józef Dietl, Karol Rolle, Piotr Wielgus/, także Naczelnik krakowskiej Miejskiej Zawodowej Straży Pożarnej Feliks Nowotny. Fukcję jej Naczelników pełnił oprócz Eminowicza: w latach 1904-19 Wilhelm Fenz - jeden z najbardziej oddanych sprawie OSO jej oficer, a po roku 1922 Michał Piwowarczyk. Do ochotniczej straży należało wiele wybitnych postaci ze świata kultury i nauki, m.in.: Włodzimierz Tetmajer, Stanisław Wyspiański, Edmund Wasilewski, Leon Wyrwicz.
Przykład Krakowa pozytywnie oddziaływał na inne miasta Galicji, które zaczęły samodzielnie organizować podobne stowarzyszenia. Od tego czasu dawna stolica Polski stała się ośrodkiem tworzenia Związku Straży Pożarnych i inicjatorem zorganizowania zjazdu straży pożarnych w Galicji, który odbył się 25 sierpnia 1872 r. w Wieliczce. Po długich dyskusjach opracowano statut i regulamin związku. 30 września 1875 r. namiestnictwo austriacki zalegalizowało Krajowy Związek Ochotniczych Straży Pożarnych w Królestwie Galicji i Lodomerii z Wielkim Księstwem Krakowskim oraz zatwierdziło jego statut. Od tego czasu siedzibą związku był wymiennie, co 2 lata, Kraków i Lwów. Z taką też częstotliwością odbywały się walne zjazdy straży ochotniczych. Związek posiadał swój organ prasowy, którym był miesięcznik "Przewodnik Pożarniczy". Od czasu utworzenia w Krakowie Miejskiej Zawodowej Straży Pożarnej straż ochotnicza spełniała rolę jednostki pomocniczej. W ten sposób przetrwała do roku 1940. Po woj- nie reaktywowano ją.
Powstanie MZSP
Szybki rozwój Krakowa po uzyskaniu autonomii postawił przed władzami miasta szereg zadań. Należało uporządkować infrastrukturę, przebudować lub wybudować wiele obiektów, powołać nowe instytucje. Człowiekiem , który stworzył wizję nowoczesnego Krakowa i przystąpił do jej realizacji był pierwszy Prezydent miasta Józef Dietl. Kolejni jego następcy na tym stanowisku konsekwentnie wcielali w życie te idee.
Wobec zmieniających się warunków Ochotnicza Straż Pożarna tylko przez krótki czas spełniała swoje zadanie. Dlatego też myśl o utworzeniu zawodowej, miejskiej organizacji pożarniczej stale była podnoszona na posiedzeniach Rady miejskiej. Podstawę prawną dla tego rodzaju instytucji stanowił regulamin obrony pożarowej z 1867 r., wydany na podstawie ustawy ogniowej z dnia 6 maja 1855 r. Na przeszkodzie stały jednak problemy finansowe. Jeszcze w tymże 1867 r. na posiedzeniu Rady zadecydowano o utworzeniu w Ratuszu na Kazimierzu filii straży. Niebawem umieszczono tam sikawki i inny sprzęt pożarniczy.
Sprzyjająca sytuacja pojawiła się w 1873 r. 28 kwietnia Rada miejska ostatecznie zadecydowała o utworzeniu w Krakowie miejskiej Zawodowej Straży Pożarnej. Jej organizację powierzyła Wincentemu Eminowiczowi, dotychczasowemu Naczelnikowi Ochotniczej Straży Pożarnej. Statut jej został zatwierdzony przez c.k. namiestnika we Lwowie reskryptem z dnia 2 marca 1875 r.
Zgodnie z wyżej wspomnianym statutem zadaniem nowo powstałej straży pożarnej, oprócz gaszenia pożarów, było udzielanie pomocy ludności i ratowanie życia ludzkiego podczas wypadków, rozbieranie w razie potrzeby budynków oraz czyszczenie placów i ulic. Stan osobowy wynosił 100 osób, w tym: 40 pompierów /łącznie z trębaczami wieżowymi/, 50 pomocników i 9 woźniców. Na ich czele stał Naczelnik, którego mianowała Rada miejska na wniosek Magistratu. Ponieważ był urzędnikiem, stanowisko swoje piastował przez czas nieokreślony. Jego bezpośrednim przełożonym był Prezydent Krakowa i jego zastępca. Sprawami administracyjnymi, zaopatrzeniem i weryfikacją kandydatów do służby zajmowała się komisja pożarna. Plan jej działań musiał być jednak zatwierdzony przez Prezydenta.
Ubiegającym się o przyjęcie do straży stawiano następujące warunki:
- wiek od 20 do 40 lat /dla pompierów do 35/,
- silny i zdrowy,
- mówiący po polsku,
- poza służbą wojskową,
- o nieposzlakowanym życiorysie,
- umiejący czytać,
- kawaler lub bezdzietny wdowiec /ostatnie 2 warunki dla pompierów/.
O przyjęciu decydował Prezydent, przed którym przyjmujący się składał przysięgę i podpisywał kontrakt służby. We wszystkich oddziałach panowała surowa dyscyplina. Za wykroczenia regulamin przewidywał następujące kary:
- areszt od 12 do 48 godzin /z możliwością dodatkowego postu/.
- kara pieniężna od 30 centymów do 2 złr.
- obniżenie stopnia.
- wydalenie ze służby.
W przypadku choroby strażacy mieli zapewnioną opiekę lekarską, a w razie wypadku w pracy otrzymywali przeniesienie do innej służby miejskiej. Gdyby byli do tego jednak niezdolni z powodów zdrowotnych, otrzymywali dożywotnie zaopatrzenie. Analogicznie postępowanie przeprowadzano po ukończeniu przez strażaka 20 lat pracy.
Statut przewidywał przyznanie nagród dla osób, które wyróżniły się podczas akcji " czynem pełnym odwagi i przytomności w ratowaniu osób lub własności cennej."
W razie pożaru wybór środków i sposobu prowadzenia akcji należał wyłącznie do kompetencji Naczelnika, który ponosił za nie odpowiedzialność. Ponieważ Prezydent był zwierzchnikiem Naczelnika, mógł on po przybyciu na miejsce wypadku przejąć dowództwo.
Na początku placówka Miejskiej Zawodowej Straży Pożarnej znajdowała się w Sukiennicach: mieściły się tam pomieszczenia dla strażaków, koni i wozów oraz sprzęt gaśniczy. Później przez pewien czas zajmowała odwach przy Ratuszu.
W 1879 r. z inicjatywy Prezydenta Zyblikiewicza dla miejskiej straży pożarnej wybudowano odrębny gmach przy ul. Kolejowej . Autorem projektu tego neogotyckiego budynku był Maciej Moraczewski. W nowej strażnicy zamieszkał Naczelnik i oficerowie straży pożarnej z rodzinami. Za tym budynkiem powstały koszary, w których pełnili służbę strażacy. Znajdowały się tam również pomieszczenia dla koni i powozów. Wyposażenie jednostki uzupełniono o najnowszy sprzęt ratowniczy i pożarniczy: kilka sikawek 4-kołowych, 2-prądowych, kilka ręcznych drabin wysuwanych oraz drabinę mechaniczną. O tym, jak wielkie znaczenie przywiązywano do skutecznej obrony przeciwpożarowej - której gwarantem była nowoczesna, zawodowa straż - może świadczyć fakt, że budowa strażnicy uzyskała prymat w hierarchii ważności nad takimi inwestycjami, jak: Teatr im. Słowackiego, Collegium Novum czy wodociągi miejskie. Organizacja i wyposażenie zostało zakończone przed rokiem 1880. Wtedy to bowiem w Krakowie przebywał cesarz Franciszek Józef, który wizytował Miejską Zawodową Straż Pożarną i w księdze pamiątkowej złożył swój własnoręczny podpis z datą 3 września.
Do roku 1903 funkcję Komendanta MZSP pełnił Wincenty Dołęga- Eminowicz /1832-1906/. Choć z pochodzenia był Ormianinem, należał on do ludzi zasłużonych dla polskości. Będąc oficerem austriackim brał udział w Powstaniu Styczniowym. Został za to skazany na karę śmierci, którą zamieniono mu na pół roku więzienia w Zamku krakowskim. Na swoje zdolności organizacyjne, bystrość umysłu, energię i poświęcenie zwrócił uwagę jeszcze podczas pożaru Krakowa w 1850 r. Swoje zalety potwierdził w ciągu 40-letniej działalności w straży pożarnej oraz organizacjach i instytucjach społecznych.
Od tego czasu nazwa ulicy zmieniała się jeszcze czterokrotnie. Najpierw przemianowano ją na Andrzeja Potockiego, twórcy krakowskiej OSP, w czasie wojny okupant nazwał ją Ostring, później, w czasach kultu jednostki nosiła imię Józefa Stalina, a obecnie jest to ulica Westerplatte. 4 Pełnił również fukcję kierownika zarządu oczyszczania miasta, jego oświetlenia w czasie zatargu gminy m.z Towarzystwem Dessauskim, kierował ratownictwem powodziowym itp., a także krakowskim oddziałem transportowym Czerwonego Krzyża. W czasie większych obchodów i uroczystości narodowych, zjazdów i jubileuszy przewodził odpowiednim komitetom. Zasłużył się jako członek Krajowego Związku Pożarniczego oraz Krakowskiego Towarzystwa Ratunkowego. Jest autorem rozprawy "O policji ogniowej u nas i za granicą".
Pod kierownictwem Eminowicza krakowska zawodowa straż pożarna okazała się jednostką doskonale wyszkoloną i zorganizowaną, spełniającą całkowicie pokładane w niej nadzieje. Wykazały to brawurowo przeprowadzone akcje gaśnicze /fabryki Zieleniewskiego i Peterseima, groźny pożar dachu w Rynku Głównym, kilkanaście wielkich pożarów w okolicy Krakowa i kilkadziesiąt wewnętrznych/ oraz ratownicze podczas powodzi.
W piśmie Naczelnika straży pożarnej Wincentego Dołęgi Eminowicza m.in. do sierżantów Aleksandra Wójcika i Ignacego Łyżwińskiego z dnia 23.08.1877 r. czytamy:" Wielmożny c.k. Starosta powiatu Wielickiego i Świetny Magistrat kr. górniczego miasta Wieliczki w urzędowych pismach swoich wystosowanych do Wysokiego Prezydium miasta Krakowa, pierwsze do L: 8518 z dnia 30 lipca b.r. drugie do L: 1343 z dnia 9 sierpnia b.r. składają najszczersze podziękowanie za nader spiesznie udzieloną miastu Wieliczce pomoc ratunkową w czasie wielkiego pożaru wybuchłego w dniu 25 lipca br. w którym z braku miejscowych obrony - jak wiadomo w jednej godzinie przed przybyciem krakowskiej Straży 39 domów prócz kramów i zabudowań gospodarskich spłonęło. Tylko energicznemu i umiejętnemu ratunkowi Straży pożarnej krakowskiej, która z dwoma taborami pożarnemi śpiesznie przybyła, zawdzięczać należy , ze miasto ocaliła od zupełnej zagłady , bez tej bowiem podziwienia godnej i dzielnej obrony byłoby niezawodnie zupełnie zniszczone. Uznania te i podziękowania zostały mi ze strony mej Władzy udzielone do miłej wiadomości w dwóch oddzielnych pismach z dnia 22 sierpnia b.r. do L. 21414 i 21595. Gdyby nie dzielność i karność podporządkowanych mi Straży pożarnych, nie mógłbym osiągnąć tak zaszczytnego rezultatu zlokalizowania owego gwałtownego pożaru obok blisko stojących kościoła, domów i zabudowań. Będąc świadkiem dzielnych czynów, jak Pan energicznem wykonaniem środków gaszenia i tłumienia pożaru wśród płomieni narażałeś się osobiście, widzę się zobowiązanym przy powołaniu się na powyższe wymienione pochwalne pisma urzędowe, z mej strony wyrazić W. Panu zasłużone uznanie z należną szczerą pochwałą".
16 grudnia 1887 r. władze miasta przekazały do użytku sieć tzw. telegrafu pożarnego firmy Siemens. Jego centrala znajdowała się w budynku straży przy ul. Kolejowej. Służył aż do roku 1970 pomagając krakowianom szybko powiadomić strażaków o zaistniałych wypadkach.
19 listopada 1903 r. w drodze konkursu stanowisko Naczelnika Miejskiej Zawodowej Straży Pożarnej objął niespełna 30-letni kpt. Feliks Adam Nowotny, syn powstańca z 1863 r., do roku 1898 oficer wojsk austriackich, świetny fechmistrz, założyciel szkoły szermierki i klubu szermierzy im. Wołodyjowskiego. Na wieść o rozpisaniu konkursu udał się na studia zagraniczne. W ciągu 2 lat odbywał praktykę pożarniczą w czeskiej Pradze, Wiedniu, Dreźnie, Hanoverze, Bremie i Hamburgu. Nominowany na stanowisko Naczelnika krakowskiej zawodowej straży wykazał się od razu energią i głęboką wiedzą, a także taktem wobec podwładnych. Szybko zdobył szacunek i zaufanie doświadczonych strażaków kierując akcjami gaśniczymi w czasie większych pożarów. Ich lista do roku 1914 wygląda następująco:
Lata 1903-45
Rok 1903: w czasie powodzi w Krakowie straż pożarna prowadziła akcję ratowniczą ludzi i mienia.
Rok 1904: w styczniu stanęła w ogniu szkoła kadetów na Łobzowie oraz klasztor Augustianów na Kazimierzu, paliły się domy w Przegorzałach, Brzesku i Suchej oraz magazyny kolejowe w Krakowie.
Rok 1906: wielki i groźny pożar magazynów kolejowych /17.08./.
Rok 1907 i 1908: groźny pożar w Zielonkach i na Krowodrzy, wielki pożar dachów w Rynku Podgórskim i przy ul. Skawińskiej, gdzie z ognia wyratowano całą rodzinę.
Rok 1909: wielki pożar baraków wojskowych w Rakowicach. Podczas akcji gaśniczej kilku strażaków doznało poparzeń. Naczelnik Nowotny na skutek zmęczenia i gorąca doznał wylewu wewnętrznego.
Rok 1910 i 1911: pożar szpitala OO.Bonifratrów /03.09./ wielki pożar w Bronowicach Małych i Wielkich, magazynów słomy na Zakrzówku, fabryki gwoździ w Mogile, domów w Bronowicach Małych i w Pleszewie, pożar fabryki kafli na Półwsi Zwierzyniec /09.10.1911/.
Rok 1912: pożar wieży Mariackiej, która została uratowana dzięki dobremu dowodzeniu, dużej sprawności i odwadze strażaków, pożar Górnych Młynów przy ul. Łobzowskiej 13 /14.02/, młyna parowego w Krzesławicach /16.06/, folwarku Reinera w Zakrzówku /18.08/, pożar na Prądniku Czerwonym /17.09/.
Rok 1913 i 1914: pożar w gminie Prusy, kilku domów na Woli Justowskiej, w folwarku PP. Norbertanek na Zwierzyńcu.
W 1910 r. straż pożarna zabezpieczała uroczystości związane z 500-leciem zwycięskiej bitwy pod Grunwaldem i odsłonięciem pomnika. Jednym z ich głównych organizatorów był Feliks Nowotny, który przy tej okazji wprowadził do straży mundur polskiego kroju z odznakami ułanów z 1831 r. Powiększono również stan osobowy załogi do 120 ludzi.
W tym samym roku zmodernizowano przez zainstalowanie dodatkowego urządzenia sprowadzonego z USA i powiększono sieć telegrafu pożarnego. Wielka w tym zasługa ówczesnego Naczelnika, który przez kilka lat pracował nad tym projektem. Jeszcze większe znaczenie miały jego działania zmierzające do wprowadzenia w krakowskiej Miejskiej Zawodowej Straży Pożarnej taboru samochodowego. Projekt tego przedsięwzięcia przedłożył on władzom miasta jeszcze przed rokiem 1906, jednak z uwagi na bardzo wysokie koszty nie znalazł on uznania w opinii większości radnych. W roku 1907 Feliks Nowotny skorzystał z oferty wiedeńskiej fabryki "Teich", która zgodziła się na okres próbny wypożyczyć krakowskiej straży swój najnowszy model samochodu pożarniczego . Przy tej okazji "Nowości Ilustrowane" z dnia 5.10.1907 r. pisały: "Straż krakowska ma od bardzo wielu lat opinie znakomitej, zorganizowanej wedle najnowszych wymogów techniki pożarnictwa, prawdziwie po europejsku. Nie ma prawie w tej dziedzinie wynalazku ani ulepszenia, którego by - o ile tylko to okaże się możliwem - nie zastosowano w krakowskiej straży. Świeżym dowodem tej postępowości i troskliwości zarządu straży krakowskiej o wprowadzenie najnowszych urządzeń są próby z automobilem w zastosowaniu do potrzeb straży". W pażdzierniku 1907 r. nowym pojazdem czterokrotnie krakowscy strażacy udawali się na miejsce groźniejszych pożarów. Niestety, w nocy z 3 na 4 listopada doszło do wypadku, w którym zginął człowiek . Samochód odesłano do fabryki i na kolejną okazję trzeba było poczekać 7 lat.
W 1914 r. krakowska straż pożarna kilkakrotnie przyczyniła się do stłumienia większych pożarów w obiektach zmilitaryzowanych. Wówczas to Naczelnik Feliks Nowotny zwrócił się do władz wojskowych z opinią, że przy pomocy zaprzęgów konnych miejska straż pożarna- ze względu na duże odległości na obszarze twierdzy krakowskiej - nie jest w stanie skutecznie wypełniać powierzonych jej zadań. W celu rozwiązania zaistniałych problemów zaproponował zastąpienie zaprzęgów konnych samochodami. Władze austriackie zaaprobowały to rozwiązanie i w październiku 1914 r. sprowadzono dwa pierwsze wozy osobowo-rekwizytowe Austro-Daimler z warsztatów samochodowych Wiener Neustadt. Przebudowano także dotychczasowe stajnie na nowoczesne garaże z centralnym ogrzewaniem i wprowadzono najnowsze urządzenia pożarnicze.
Po przyłączeniu do Krakowa Podgórza w 1913 r., w nowej dzielnicy utworzono II oddział straży pożarnej przy ul. Zamojskiego.
Wydarzenie to - pierwszy w Krakowie śmiertelny wypadek z udziałem samochodu - stał się sensacją. Już następnego dnia 4.11.1907 r. krakowski "Czas" pisał: "W nocy z 3 na 4 listopada jechało ul. Lubicz automobilem kilka osób. Nagle jednemu z jadących podczas największego pędu wiatr porwał kapelusz, chcąc go więc pochwycić wyskoczył z samochodu i upadł na bruk, uderzając głową o kamienie." Natomiast radny I. Daszyński na posiedzeniu Rady miejskiej, które odbyło się kilka dni później powiedział: "Automobil, w którym siedział p. Nowotny miał jechać z taką szybkością, że Buda wypadł i doznał złamania czaszki, skutkiem czego zmarł. Ciężko ranny leżał na strażnicy, zanim uznano za stosowne odesłać go do szpitala. Rzecz ta jest związana z używaniem automobilu, który gmina ma kupić dla straży pożarnej. Chciałbym się tu dowiedzieć, jak rzecz się ma z tym automobilem. Całe miasto zgorszone jest wypadkiem!"
Oprócz wyznaczonych dni służby na wieży Mariackiej, trębacz brał udział w akcjach ratowniczo-gaśniczych, a podczas alarmowych przejazdów siedział obok kierowcy i trąbką sygnalizował obecność kolumny straży pożarnej.
Samochód ten zasilany był 16-konnym silnikiem benzynowym i mógł zabrać 10 osób.
Z chwilą wybuchu I wojny światowej Miejska Zawodowa Straż Pożarna została zmilitaryzowana i przeszła pod komendę wojskowego dowództwa austriackiego. Nie utraciła jednak przez to w żaden sposób dotychczasowego polskiego charakteru. Uczestniczyła w wielu akcjach gaśniczych, niekiedy całe noce walcząc z pożarami i zapisała kolejną chlubną kartę w swej historii. Do dziś wiadomo o 4 wielkich akcjach ratowniczo-gaśniczych.
1915 r. - 5 maja powstał pożar młyna i kilkunastu zabudowań w Bieńczycach, 6 sierpnia podczas ogromnej powodzi, strażacy Miejski Zawodowej Straży Pożarnej ratowali ludzi i mienie.
1916 r. - 25 maja - pożar salin w Wieliczce.
1917 r. - 1 kwietnia - pożar domu kolejowego w Wieliczce.
Wojskowe władze austriackie wysoko oceniły zasługi krakowskiej straży pożarnej. "Nowości Ilustrowane" z 13 marca 1917 r. pisały:
"... na dziedzińcu straży przy ulicy Potockiego odbyła się piękna uroczystość udekorowania kilkunastu strażaków krakowskich, odznaczonych za ich znakomitą działalność w czasie wojny. W uroczystości tej wzięli udział: komendant twierdzy krakowskiej eksc. Guseck von Glankirchen, pułkownik Grimm, szef sztabu twierdzy, prezydent miasta dr Leo, Wiceprezydenci pp.: J.K.Federowicz, Sare i Rolle, dyrektor magistratu Grodyński, radca dr Reiner i inżynier Stahl wreszcie zastępca chorego naczelnika straży p. Nowotnego, kapitan Niewiadomski, oraz przydzieleni do straży oficerowie: porucznik Bryl i porucznik Naparstek. Na dziedzińcu ustawili się w szeregu najpierw odznaczeni strażacy, a następnie wolni od służby ich towarzysze. Po złożeniu raportu przez kapitana Niewiadomskiego, zabrał pierwszy głos generał Guseck i podniósł, że odznaczenia straży krakowskiej za jej znakomitą służbę w czasie wojny są dowodem niezwykłego uznania ze strony cesarza i złożył odznaczonym strażakom z tego powodu serdeczne życzenia. Następnie generał Guseck osobiście przypinał odznaczenia ...".
Inspektorzy Adam Flasza i Wilhelm Fenz, brandmistrze Władysław Uroda, Stanisław Łosiowski oraz zmarły w lutym 1917 r. Tadeusz Żołdani otrzymali złoty krzyż zasługi z koroną na wstędze medalu za waleczność, srebrnymi krzyżami wyróżniono sierżantów: Piotra Czekaja, Leonarda Chmielewskiego, Ignacego Durę, Tomasza Kasznika, Jana Króla, Wawrzyńca Miętkę, Michała Mikosza, Jana Pabijana, Marcina Pachowskiego, Michała Stanucha, Kazimierza Stryczka, Franciszka Więcka.
Dnia 11 lipca 1918 r. zatwierdzono uchwałą Regulamin Ogniowy dla Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa, który został wydany z inicjatywy Feliksa Nowotnego. Jego działalność nie ograniczała się bowiem tylko do kierowania MZSP. Przez szereg lat pełnił funkcję prezesa krakowskiej OSP, wiceprezesa Małopolskiego Związku Straży Pożarnych, przez 25 lat pracował na niwie polskiego pożarnictwa. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości zajmował stanowisko starszego referenta w MSW, a następnie został przydzielony w randze majora do 1 pułku saperów, gdzie pozostawał do 1923 r. W ciągu 18 lat pracy na stanowisku Naczelnika Feliks Nowotny wielokrotnie brał osobiście udział w akcjach gaśniczych odnosząc kilka poważniejszych ran. Ostatecznie jego zdrowie nadszarpnął trwający 2 tygodnie pożar magazynów mieszczących 5000 wagonów węgla. Wówczas przez dłuższy czas był nieobecny w pracy. Obowiązki pełnił jego zastępca - Jan Obidowicz. W 1921 r. Nowotny ostatecznie przeszedł w stan spoczynku poświęcając się działalności w związku organizacji pożarniczych, którego celem miało być wypracowanie wspólnych przepisów dotyczących taktyki pożarniczej, sprzętu, wyposażenia, umundurowania zawodowych straży pożarnych oraz podniesienia poziomu pożarnictwa w kraju. Na posiedzeniu założycielskim tej organizacji 24 maja 1925 r. prezesem wybrano Feliksa Nowotnego.
W 1921 r. Naczelnikiem krakowskiej MZSP został Jan Obidowicz. Był on człowiekiem znanym i popularnym w Krakowie. Do straży pożarnej trafił po ukończeniu szkoły w 1887 r. Początkowo służył jako szeregowy strażak. Odwagą i poświęceniem przy większych pożarach zasłużył sobie na kolejne nominacje, tak, że na przełomie wieków był już dowódcą oddziału. Na jego zalety zwrócił uwagę ówczesny Naczelnik Nowotny i powierzył mu prowadzenie biura oraz spraw personalnych. Niedługo potem został oficerem i awansował na stopień kapitana straży. Po śmierci brandmistrza Stępińskiego przejął funkcję najstarszego urzędnika. W czasie wojny powierzono mu kierownictwo miejskich spraw pożarniczych. Ponieważ i tym razem sprawdził się na nowym stanowisku, został Zastępcą Naczelnika, a niedługo potem Naczelnikiem. Dzięki pomocy Stanisława Hergeta - referenta Magistratu d/s pożarniczych - i Wiceprezydenta Józefa Sarego, Obidowicz zakończył trwający od 1914 r. program prac związanych z automobilizacją straży pożarnej. Było to znaczące osiągnięcie, ze względu na dużą liczbę pożarów poza granicami miasta. Fakt ten potwierdza lista wypadków z lat 1921-25.
Rok 1921: wielkie pożary na Rakowicach, Zakrzówku, i Woli Justowskiej, w Bieńczycach i Kobierzynie, na Prądniku Czerwonym, w Czyżynach, w Dąbiu, przy ul. Mogilskiej, na dworcu kolejowym w magazynach, w piwnicach klasztoru Felicjanek na Smoleńsku, w zabudowaniach dorożkarskich przy ul. Grzegórzeckiej, 3-piętrowej wieży w zbrojowni, budynków na Czarnej Wsi, domu na ul. Czarnowiejskiej /19.10./. W Bierzanowie w ogniu staną młyn i stodoła, a od roznoszonych przez wiatr iskier zapaliła się wieża kościoła, którą udało się uratować. Na Zwierzyńcu paliły się budynki mieszkalne, stajnia, skład siana i słomy. Silny wiatr i gęsta zabudowa sprzyjały przeniesieniu się ognia na całą dzielnicę. Przy ul. Długiej uratowano większość ogarniętych płomieniem baraków dla uchodźców.
Rok 1922: groźny pożar fabryki maszyn w Podgórzu, fabryki mydła Rożnowskiego oraz zabudowań dworskich i wielkich stodół w Witkowicach /24.09/. Mimo trudnych warunków nie dopuszczono do rozprzestrzenienia się ognia podczas pożarów w Bronowicach Małych, na Woli Duchackiej i przy ul. Płaszowskiej. Szybko i skutecznie stłumiono pożary w Zakrzówku, w Płaszowie i przy ul. Wielickiej.
Rok 1923: przy ul. Rakowickiej zapalił się dach domu po katastrofie lotniczej, pożar w Brzozowie pod Skawiną /31.05/ i Rudawie, 3 wielkich stodół i zabudowań OO. Cystersów w Mogile, masowy pożar kilkunastu domów w Radziszowie, cyrku przy ul. Starowiślnej /23.05/.
Rok 1924: kilkanaście godzin gaszono pożar kina "Opieka". Przy ul. Kalwaryjskiej 46 /13.07/ paliły się ogromne składy drewna - akcja gaśnicza trwała 6 godzin. Pożar wojskowego parku kolejowego w Bonarce /27.05/, fabryki przyborów mierniczych przy ul. Płaszowskiej 8 /30.10/, domu przy ul. Senackiej 3 /09.12/.
Rok 1925: pożar na lotnisku w Rakowicach, Domu Saperów na Zwierzyńcu, kamienicy przy ul. św. Tomasza, domu w Beszczu koło Dąbia, fabryki Czekolady.
28 i 29 czerwca 1925 r. Kraków świętował 60 rocznicę powstania w mieście straży pożarnej. Organizatorem obchodów był Naczelnik MZSP Jan Obidowicz, a protektorem arcybiskup Adam Sapiecha - metropolita krakowski i późniejszy kardynał. Przy tej okazji odbyła się uroczysta defilada oddziałów strażackich i taboru samochodowego. Straż pożarna otrzymała nowy sztandar, wydano również jubileuszową księgę pamiątkową.
W tym czasie na wyposażeniu jednostki przy ul. Potockiego znajdowały się 4 motopompy, 30-metrowa - o drewnianych bocznicach - mechaniczna drabina z dynamomaszyną "Magirus" zakupiona w 1924 r., 8 samochodów rekwizytowych, 1 samochód ze zbiornikiem o pojemności 4000 l i autopompą zwany "beczką". W jednostce w Podgórzu realizacja planu automobilizacji miała się dopiero rozpocząć. Stan liczebny MZSP w Krakowie wynosił 115 osób, tj.: Naczelnik, 2 inspektorów, 6 ogniomistrzów, 10 sierżantów, 19 plutonowych, 54 strażaków, 10 szoferów, 9 fornali, 1 stróż i 3 trębaczy . W ciągu następnych lat krakowska straż pożarna rozrasta się. W 1928 r. ostatecznie zrezygnowano z zaprzęgów konnych dla pojazdów pożarniczych. Lista ważniejszych zakupów na ten rok przedstawia się następująco: w firmie Austro-Dorimor zamówiono 2 pompy samochodowe o wydajności 1500-1800 l /min, 4 samochody rekwizytowe z pompą ssąco-tłoczącą, 1 SD z 30-metrową drabiną mechaniczną, 4 aparaty oddechowe "Drägera". Łącznie w centrali przy ul. Potockiego znajdowało się 17 samochodów, w podgórskiej filii zaś 2 autopompy, 1 samochód rekwizytowy i 1 beczkowóz przydzielony z Zakładu Oczyszczania Miasta.
W latach 20-tych i 30-tych MZSP podzielona była na 6 plutonów, z czego 2 stacjonowały w dzielnicy Podgórze. W 1928 r. stan liczebny wynosił 133 osoby i w latach kolejnych utrzymywał się na poziomie około 130 osób. W porze letniej jednorazowo 6 strażaków pełniło służbę ratowniczą na Wiśle w miejscach wyznaczonych do kąpieli. Ratownicy prócz umiejętności pływackich posiadali przeszkolenie z zakresu ratownictwa wodnego.
Niemal wszyscy strażacy pracowali w systemie 24 na 24 godz. Pracownikami dniówkowymi były osoby specjalnie wyznaczone przez Naczelnika np.: obsługa magazynu, strażacy pełniący służbę na Wiśle, czy też osoby oddelegowane do prac remontowych, prowadzonych na terenie jednostki. W czasie wolnym od służby wyznaczeni strażacy czuwali nad zabezpieczeniem przeciwpożarowym podczas spektakli w Teatrze Miejskim . Służba ta była płatna.
Strażacy krakowskiej Miejskiej Zawodowej Straży Pożarnej, jako pracownicy miejscy zgodnie z zarządzeniami Prezydenta Miasta otrzymywali dodatkowe świadczenia, jak np.: zapomoga na leczenie klimatyczne, zwrot opłat szkolnych dla dzieci pracowników, dodatek mieszkaniowy dla pozostających w stanie wolnym, jednorazowa zapomoga, bezterminowa pożyczka, a także mogli skorzystać z inicjatywy oddłużenia pracowników miejskich. W ramach straży pożarnej oprócz regularnej pensji otrzymywali tzw. stabilizację, wynagrodzenie za nienaganną służbę, dodatek za służbę ratowniczą na Wiśle. Ponadto mogli korzystać 5-dniowego z urlopu świątecznego oraz urlopu wypoczynkowego.
W tym samym 1928 r. krakowscy strażacy zawodowi brali udział w międzynarodowych zawodach strażackich CTIF w Turynie, zajmując miejsce w czołówce.
Od 15.11.1932 r. obowiązki Naczelnika MZSP w Krakowie pełnił Mieczysław Rakisz. Urodzony w 1895 r., służył w 4 pułku piechoty Legionów Polskich, gdzie otrzymał stopień kapitana rezerwy. Ukończył Wydział Inżynierii Lądowej na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza we Lwowie. Do krakowskiej straży wstąpił w roku 1931, w stopniu ogniomistrza prowizorycznego ukończył 8-tygodniowy kurs przy Miejskiej Straży Pożarnej w Wiedniu. 27.03.1934 r. otrzymał nominację na Naczelnika MZSP. Wielkie znaczenie przywiązywał do wyposażenia technicznego i przygotowania fachowego. Przyczynił się do sprowadzenia nowego taboru samochodowego. Wprowadził kursy doskonalenia zawodowego dla strażaków. Wiele zrobił dla uczynienia z krakowskiej Miejskiej Zawodowej Straży Pożarnej jednostki w pełni profesjonalnej.
W latach 30-tych na terenie jednostki w Śródmieściu istniało Koło Oświatowo Kulturalne. Dla potrzeb działalności Koła, w pomieszczeniach frontowych na parterze po prawej stronie urządzono piękną i obszerną świetlicę. Na jej wyposażeniu znajdowały się stoły, krzesła, szafy i świeczniki, które wykonano we własnym zakresie według projektu znawcy kultury krakowskiej artysty malarza p. Błasiaka, a także bogata biblioteka. Własnym sumptem wybudowano kręglarnię. Korzystali z niej za odpowiednią opłatą adwokaci, sędziowie, ludzie ze środowisk inteligenckich. Strażacka sekcja kręglarska była na tyle silna, że brała udział w rozgrywkach o mistrzostwo województwa krakowskiego. Członkami drużyny byli m.in. Feliks, Krupiński, Kubarek, Pachowski. Przetrwała ona do wybuchu wojny. Trzeba na tym miejscu wspomnieć też wspomnieć o drużynie siatkówki, która również uczestniczyła w cyklu rozgrywek. Wszystkie te inicjatywy okazały się owocne między innymi dzięki temu, że wśród krakowskich strażaków panowała wzorowa, przyjacielska atmosfera, poparta wzajemny zaufaniem.
W roku 1934 z inicjatywy ogn. Dury 11 strażaków krakowskiej MZSP postanowiło zorganizować z własnych środków i własnymi siłami wycieczkę Wisłą do Gdyni . W tym celu na dziedzińcu koszar przy ul. Potockiego w ciągu 40 dni zbudowali łódź żaglową. Następnie przewieźli ją do przystani policji koło Mostu Dębnickiego, gdzie 27 maja odbył się jej chrzest. W uroczystości poświęcenia "Tuty", bo tak ją nazwano, brali udział m.in.: Prezydent Kaplicki /jako "ojciec chrzestny"/, Naczelnik mjr Rakisz, ks. kanonik Niemczyński, posłanka Michalina Dąbrowska /jako "matka chrzestna"/. 2 czerwca po uroczystym pożegnaniu krakowscy strażacy wyruszyli w drogę. W trakcie podróży odwiedzili m.in. Sandomierz, Kazimierz, Warszawę, Płock, Włocławek, Toruń, Tczew do Gdańska, skąd morzem do Gdyni, gdzie uczestniczyli w obchodach Święta Morza. Tam załadowali żaglówkę na wagon i koleją powrócili się do Krakowa 1 lipca.
Od czasu przeniesienia straży na ul. Potockiego w budynku Komendy na parterze mieściło się ambulatorium Pogotowia Ratunkowego. Górne piętra budynku głównego zajmowali oficerowie. W II połowie lat 30-tych byli to: Mieczysław Rakisz, Józef Dura, Edmund Boblewski, Władysław Wierzbanowski, Antoni Serafin.
Okres okupacji hitlerowskiej
1 września 1939 r. wojska niemieckie przekroczyły granicę Rzeczpospolitej Polskiej i szybko przesuwały się na wschód. W ciągu kilku dni zagrożony został Kraków. Władze miasta zdecydowały, że miasto nie będzie bronione. W związku z tym 4 września rozpoczęła się ewakuacja. Na polecenie Prezydenta Krakowa dr Czuchajowskiego miasto opuściło m.in. 15 samochodów pożarniczych i 84 strażaków z Komendantem Rakiszem na czele. Udali się oni w kierunku Brzeżan, a potem dalej na wschód. Pod koniec kampanii wrześniowej znależli się we Lwowie, gdzie gasili pożary wzniecone przez lotnictwo niemieckie. Ostatecznie swój szlak zakończyli w Buczaczu, tam bowiem wkraczający Sowieci zarekwirowli im samochody i sprzęt. Niektóre z pojazdów zwrócono potem Krakowowi, były to jednak jednostki o najmniejszej wartości. Natomiast strażacy powrócili niemal w komplecie, lecz bez swego komendanta, którego aresztowało NKWD.
Na dowódcę pozostawionych w Krakowie sił strażackich Prezydent Czuchajowski wyznaczył kpt. Edmunda Boblewskiego. Pełnił on swoją funkcję do sierpnia 1941 r. Później jego kompetencje przejął mjr Józef Dura. Zsztand.tif Strażacy krakowskiej MZSP i OSP, w środku mjr Józef Dura /lata 30-te/ Pozostali w Krakowie strażacy nie pozostali bierni wobec wydarzeń. Pośpiesznie ewakuowano najcenniejsze dzieła sztuki. 4 września, grupa czterech strażaków pod dowództwem ogn. Tomaszyńskiego, późniejszego żołnierza Brygady Karpackiej, uczestniczyła w załadunku wawelskich arrasów na galary. Inni strażacy pomagali przy załadunku ołtarza Wita Stwosza. Jeszcze inni utykali muślinem bezcenne witraże w kościele Mariackim, by uchronić je przed wypadaniem podczas wstrząsów spowodowanych bombardowaniami. Ponieważ siły strażackie w mieście zostały na początku września nader mocno uszczuplone, Prezydent Krakowa zwrócił się do mieszkańców z apelem o wsparcie kadrowe. Ochotników włączono do istniejących plutonów i wraz ze strażakami zawodowymi pełnili oni służbę do czasu powrotu ewakuowanych.
Po zajęciu Krakowa Niemcy zreorganizowali straż pożarną. Zlikwidowali krakowską OSP, a nadzór nad MZSP powierzyli policji porządkowej "Schutzpolizei" /Schupo/. Urzędnikiem-łącznikiem między strażą a policją był Austriak - Nefe. Wiedział on o niektórych formach antyniemieckiej działalności strażaków, nikomu jednak z nich nie zaszkodził. Z początkiem maja 1941 powołano jednostki służby pomocniczej - LHD /Dienststellung im Luftschutz Hilfsoldienst/. Podzielono je na 3 grupy z siedzibą:
- gaśnicza - na terenie Oddziału I i II oraz przy ul. Limanowskiego 60 .
- budowlana - przy ul. Długiej 42.
- sanitarna - przy ul. Kanoniczej 24.
LHD działała pod nadzorem policji niemieckiej. Do służby w niej powoływano młodych ludzi na zasadzie przymusu administracyjnego . Początkowo zatrudnienie w LHD poczytywano za przykrą konieczność. Z czasem jednak doceniono możliwości, jakie stwarzała: chroniła przed wywiezieniem na roboty do Rzeszy, pozwalała na swobodę poruszania się bez obawy o aresztowanie w łapance. Pod koniec 1942 r. zwolniono kilkudziesięciu strażków w/w formacji. Niedługo jednak potem ponownie wszystkich ich przyjęto. Pod koniec wojny strażacy z LHD zostali formalnie włączeni do krakowskiej zawodowej straży pożarnej.
Władze okupacyjne zdając sobie sprawę jak wielką wartość ma sprawnie działająca straż pożarna podczas wojny, sprowadziły z Rzeszy samochody pożarnicze /Mercedesy F-8, LF-15, LF-25, Ople/, dużą ilość środków pianotwórczych, prądownice pianowe, sprzęt p.gaz., samochody wężowe.
Do uprawnień strażaków należało swobodne poruszanie się po mieście w czasie godziny policyjnej. Z rangi swego zawodu cieszyli się oni pewnym szacunkiem nawet wśród Niemców. Ci, spośród strażaków, którzy mieszkali na terenie Krakowa, w przypadku alarmu lotniczego mieli obowiązek stawić się w jednostce straży pożarnej.
W 1939 r. na oficera łącznikowego między okupacyjnymi władzami w Warszawie a przedstawicielami policji pożarowej /Feuerschutzpolizei/ przy dowodzącym policją porządkową /Befehlshaber der Ordungpolizei/ w Krakowie wyznaczono Feliksa Nowotnego, byłego Komendanta krakowskiej MZSP, do wybuchu wojny kierownika Wydziału Administracyjnego Związku Straży Pożarnych RP. Zorganizował on biuro pod nazwą: Kierownik Techniczny Pożarnictwa. W lutym 1940 r. Feliks Nowotny zmarł. Jego następcą mianowano kpt. poż. Jerzego Lgockiego, dowódcę II Oddziału Warszawskiej Straży Ogniowej, który jako były oficer armii austriackiej również dobrze znał język niemiecki. Był on już wtedy Komendantem Strażackiego Ruchu Oporu "Skała". Ze względu na to, że w Generalnej Guberni wprowadzono stanowiska komisarycznych zarządców, Jerzy Lgocki przemianował dotychczasową nazwę biura na: Komisaryczny Kierownik Techniczny Polskich Straży Ogniowych. Jego siedziba mieściła się wpierw w II Oddziale Warszawskiej SO przy ul. Senatorskiej 16 /dziś stoi tam pomnik Bohaterów Warszawy/. W czerwcu 1940 r. przeniesiono ją do Krakowa zmieniając jeszcze raz nazwę na: Kierownik Techniczny Pożarnictwa na terenie Generalnej Guberni . Biuro dysponowało samochodami, które wyposażono w policyjne numery rejestracyjne. Dzięki temu można było uniknąć częstych kontroli i w miarę bezpiecznie przewozić osoby działające w ruchu oporu, broń, amunicję, radiostacje itp.
Na terenie krakowskiej Komendy Straży Pożarnej działalność konspiracyjną prowadziła Armia Krajowa, Gwardia Ludowa-PPS, a także Strażacki Ruch Oporu "Skała". Ostatnia z wymienionych tu organizacji powstała w Warszawie na spotkaniu oficerów straży ogniowej 23 grudnia 1939 r. Jej struktura opierała się na istniejących już strukturach ochrony przeciwpożarowej. Kadrę stanowili oficerowie pożarnictwa i korpusu technicznego. W Krakowie znajdował się jej III oddział. Początkowo zorientowana była na rząd londyński generała Sikorskiego. Odrzuciła jednak rozkaz unifikacji wszystkich organizacji podziemnych typu wojskowego i 26 sierpnia 1944 r. związała się z Armią Ludową.
Krakowscy strażacy zawodowi oraz członkowie LHD, którzy służyli w plutonach strażackich, należeli do wymienionych wyżej organizacji i działali w ich ramach na terenie straży . Jako żołnierze podziemnego państwa korzystali ze środków straży pożarnej do realizacji swoich zadań. Formy działalności konspiracyjnej były bardzo różnorodne. Przede wszystkim wykorzystywano obiekty straży jako miejsce przechowywania broni, amunicji, materiałów instruktażowych czy ulotek. I tak np. arsenał mieścił się na terenie Oddziału II przy ul. Zamojskiego, ulotki przechowywano w koszarach przy ul. Potockiego. Tam też znajdowało się radio, przy pomocy którego otrzymywano z serwisów alianckich informacje o sytuacji na świecie.
Krakowscy strażacy współpracujący z oddziałami dywersyjnymi podczas akcji gaśniczych skutecznie niszczyli ważne dla okupanta budynki, archiwa czy materiały. Zbierali również istotne dla wywiadu informacje, pomagali ewakuować się uczestniczącym w akcjach bojowych kolegom-strażakom, przewozili broń, kolportowali ulotki. Informacje na temat organizowanych przez okupanta łapanek przekazywał strażakom pochodzący z Warszawy funkcjonariusz granatowej policji o nazwisku Szczepański.
Pracownicy krakowskiego biura Kierownika Technicznego Pożarnictwa: por. Bronisław Budyn i por. Władysław Rzeźniczek byli kurierami utrzymującymi kontakt z ośrodkami na Węgrzech i Słowacji. W obiektach straży organizowano punkty kontaktowe i skrzynki poczty podziemnej, a w roli łączników obok strażaków występowały kobiety z ich rodzin, np. Stanisława Ciesielczyk, córka kpt. Piotra Ciesielczyka z Nowego Sącza.
Podczas wojny trudne obowiązki dowódcy miejskiej straży pożarnej pełnili: kpt. Edmund Boblewski i mjr Józef Michał Dura. Dura był świetnym fachowcem, człowiekiem wymagającym, patriotą chroniącym swych podwładnych przed Gestapo. Dzięki interwencjom Komendanta Dury u władz niemieckich kilkudziesięciu ludzi, w większości strażaków z podkrakowskich i krakowskich OSP /np. Bronowice Wielkie, Rakowice, Skotniki, Wola Duchacka, Bielany, Chełm, Łęg, Prądnik Czerwony/ zostało zwolnionych z aresztu i obozów przymusowej pracy. Komendant Dura wiedział o działalności konspiracyjnej w miejskiej straży pożarnej oraz LHD i akceptował ją. Z jego pomocą wielu uzyskało fałszywe ausweisy i mogło swobodnie poruszać się po mieście.
Niektórzy krakowscy strażacy przynależność do organizacji podziemnych przypłacili zdrowiem i życiem. Za działalność konspiracyjną Niemcy aresztowali i zamordowali w obozie zagłady Stefana Syrka, Władysława Janocińskiego, Stanisława Pyciaka, z nieznanych przyczyn rozstrzelali strażaka LHD Mieczysława Kosibę. Nieznany jest los aresztowanych przez Gestapo: Mariana Godynia i Ignacego Matogi. Przez rok w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu przebywał por. Budyn, żołnierz AK, aresztowany za nielegalny - w świetle hitlerowskiego prawa - przewóz żywności.
Podczas ewakuacji Niemcy zabrali z Krakowa większość strażackiego taboru samochodowego oraz spowodowali liczne pożary, m.in. tak cennych obiektów jak Sukiennice, Wawel, Muzeum Narodowe, Akademia Górniczo-Hutnicza. Pożary powodowała również wkraczająca Armia Radziecka i szabrownicy. W styczniu i lutym zginęło podczas gaszenia zaminowanych budynków 4 strażaków, a 1 został inwalidą. Ogółem, w dniach od 19.01 do 02.02.1945 r. poniosło śmierć 8 pracowników krakowskiej straży pożarnej, czyli ponad 10% ówczesnego składu osobowego /wszystkich było 72/.
Wspomnienia strażaka Miejskiej Zawodowej Straży Pożarnej w Krakowie z okresu 17-18-19 stycznia 1945 /walka z żywiołem pożarów wzniecanych przez uciekających Niemców z Krakowa oraz wydarzeń na Wawelu/.
"W dniu 17 stycznia w godzinach rannych pogotowie nasze, składające się z 8-miu strażaków wyjechało do gaszenia pożaru na lotnisko w Rakowicach. Niemcy opuszczając teren lotniska podpalili magazyny przy hangarze, w którym składowane były skrzynie z częściami do samolotów oraz różne wyposażenie wojskowe. Po pięciu godzinach zmagania się z ogniem, celem nie dopuszczenia go na przyległy hangar /w którym również składowane były skrzynie/, pożar został całkowicie ugaszony i powróciliśmy do koszar. Część strażaków obsługująca prądownice była dość mocno przemoczona, a powracając otwartym wozem, przy mrozie około 18 stopni została pokryta lodowym szronem, który odtajał dopiero przy otwartym kotle centralnego ogrzewania /w kotłowni na terenie koszar straży pożarnej - J.M./. Miejska Straż Pożarna od 14 stycznia 1945 dysponowała dziesięcioma jednostkami przedwojennymi, które nie posiadały kabin - były to wozy otwarte. Natomiast w latach 1941-42 zakupione zostało przez miasto 8 wozów strażackich krytych, w których cała obsługa była zabezpieczona przed zmiennymi warunkami atmosferycznymi. Wszystkie te nowe wozy kryte zostały przez Niemców zabrane i wywiezione na Śląsk. Tak więc w okresie mroźnej zimy powroty z pożarów dawały się mocno we znaki strażakom.
Ja po przebraniu się z przemoczonego ubrania i osuszeniu butów udałem się rowerem do domu /Prokocim/, celem zaopatrzenia się w prowiant na dalszą służbę.
W drodze powrotnej do pracy około godz. 17-tej zostałem przed mostem trzecim zatrzymany przez Niemców, nakazujących mi natychmiast odjechać z powrotem. Przypuszczałem, że Niemcy szykują się do wysadzenia mostu, wjechałem więc w ulicę Kącik, zatrzymując się przy bramie pierwszej kamienicy. Po chwili nastąpiły dwie potężne eksplozje, po których szybko wraz z dwoma osobami schroniliśmy się w bramie tej kamienicy. Na plac zgody i obok nas zaczęły spadać odłamki stalowe i stłuczki szyb. Cały Plac Zgody pokrył się gęstym dymem po wybuchu. Z okien bez szyb słychać było płacz dzieci. Po kilku minutach wraz z dwoma osobami ruszyliśmy w kierunku Wisły. Widok był przerażający: przęsła mostu trzeciego i kolejowego porozrywane leżały w Wiśle zmieszane z taflami grubego lodu /około 40 cm grubości/. Ponieważ w okolicy Niemców już nie było, wziąłem rower na ramię i zszedłem schodami na brzeg Wisły. Między dwoma wysadzonymi mostami przeszedłem przez grubą płytę lodu na drugą stronę brzegu i również schodami przy moście wyszedłem na ul. Starowiślną. Szybko dojechałem do koszar na ul. Potockiego /obecnie Westerplatte/ informując wszystkich o wysadzeniu mostów na Wiśle. Oficerowi regulującemu wyjazdy i obsady pogotowia zgłosiłem gotowość objęcia służby.
Około godz. 20-tej wyjechałem do gaszenia pożaru budynku poczty przy Dworcu Głównym. Stał już cały w płomieniach i od czasu do czasu wewnątrz następowały lekkie wybuchy. Przypuszczaliśmy, że w budynku tym Niemcy nagromadzili stosy akt dokumentów, które zamierzali pociągiem wywieźć do Niemiec - ponieważ nie zdążyli, polali je benzyną, która błyskawicznie rozniosła płomienie na cały budynek. W tym czasie zostaliśmy zawiadomieni, że na poddaszach Hotelu Polonia od ul. Pawiej wydobywają się kłęby dymów i języki ognia. Natychmiast przystąpiliśmy do akcji, albowiem ogień przerzucał się strychem do przyległego budynku. Po klatce schodowej doszliśmy na strych wyrąbując drzwi wejściowe i przystąpiliśmy do gaszenia dachu budynku przyległego do Hotelu Polonia. Wkrótce przyjechało drugie pogotowie, które przez hotel dostało się z wężami na poddasze hotelu i z dwóch stron pożar był zalewany. Wodę czerpaliśmy z trzech hydrantów ulicznych. Mieliśmy poważne kłopoty z wężami, albowiem dość często pękały, dzięki jednak posiadanym specjalnym zaciskom udało się węże reperować. Po ugaszeniu ognia w pomieszczeniach hotelu, poddasza oraz strychów i dachów, jedno pogotowie z przemoczonymi strażakami odjechało do koszar około godz. 24-tej, drugie natomiast pozostało do całkowitego zlikwidowania sączących się dymów z belek i stropów.
W dniu 18 stycznia 1945 r. we wczesnych godzinach rannych /745/ jedno pogotowie wyjechało do pożaru na Wawelu, gdzie w jednym budynku administracyjno-gospodarczym paliło się pomieszczenie centrali telefonicznej. Później moje pogotowie dostało wezwanie do Bronowic na ul. Głowackiego. Przed samym wyjazdem przybiegł do mnie kolega Edward Krupski z innego pogotowia, prosząc, że pojedzie za mnie, ponieważ pożar jest na terenie jego zamieszkania i zależy mu, żeby tam pojechać. Zgodziłem się, a po półtorej godziny dotarła do nas tragiczna wiadomość z Bronowic, że dwóch strażaków na miejscu zostało zabitych, a trzeci - Edward Krupski, który pojechał za mnie - w ciężkim, stanie przewieziony został do szpitala.
Przyczyną tragedii był potężny wybuch jednego z baraków, w którym zmagazynowane zostały przez Niemców materiały wybuchowe. Dwaj strażacy, którzy z prądnicami zbliżyli się do baraku po prostu zostali porozrywani i trudno ich było rozpoznać, natomiast Edward Krupski był przy rozdzielaczu około 60 m od baraku i stojąc bokiem do baraku miał jedną stronę ciała bardzo mocno pociętą, nastąpiło jednak zakażenie całego organizmu i zmarł po trzech dniach. Był on żołnierzem Armii Krajowej zgrupowania "Żelbet" Kraków - po paru dniach z honorami strażaka i żołnierza pochowaliśmy go na cmentarzu Podgórskim. Ja śmierć jego przeżyłem bardzo mocno /albowiem zginął za mnie/.
W dniu 18 stycznia około godz. 11-tej jeden z oficerów Straży Pożarnej zorganizował ochotniczą grupę młodych strażaków celem wyjazdu na Wawel. Grupa ta, w której i ja uczestniczyłem, składała się z około 12-tu strażaków, w 80 % byli to żołnierze AK. Celem grupy było: zluzowanie czterech strażaków, którzy pozostali po gaszeniu pożaru, zabezpieczenie bram wejściowych na Wawel, uruchomienie dzwonu Zygmunta, zorganizowanie flagi biało-czerwonej i wywieszenie jej na baszcie Sandomierskiej. W szczególności także ochrona dużej ilości skrzyń z materiałami wybuchowymi, które zostały przez Niemców złożone obok baszty Sandomierskiej.
Po przyjeździe na Wawel wytypowanych zostało sześciu strażaków do uruchomienia dzwonu Zygmunta - byli to: Jan Kwieciński, Marian Hajdecki, Józef Siatka, Edward Piszczek. Pozostałych nazwisk nie pamiętam.
Wyszliśmy na wieżę, na samej górze na dwóch kondygnacjach wspinaliśmy się po drabinach. Pomieszczenie dzwonu z dwóch przeciwległych stron było całkowicie otwarte - jedno z widokiem na ul. Podzamcze, Straszewskiego i Kanoniczą, przeciwległe z widokiem na Dębniki. Od ramion belki dzwonu wolno zwisały po trzy liny konopne. Powoli, na zmianę, zaczęliśmy pociągać liny i serce dzwonu coraz mocniej uderzało, ogłaszając swym brzmiącym tonem wolność Wawelu. Po mocnym rozkołysaniu dzwonu liny pociągały nas do góry na wysokość 80 cm. Wydarzenie to było dla nas emocjonujące. Po około 25 minutach takiej pracy odczuwaliśmy już zmęczenie i część strażaków zwolniła liny podchodząc do otworów okiennych, obserwując mieszkańców ul. Podzamcze, Kanoniczej i Straszewskiego, którzy grupami wychodzili przed bramy kamienic, obserwując wieżę Zygmuntowską. Natomiast z otworu z widokiem na Dębniki zauważyliśmy, że przez most Dębnicki w kierunku Matecznego dość często przejeżdżały samochody niemieckie z różnym sprzętem bojowym.
Po zejściu z wieży Zygmuntowskiej zasililiśmy obsady wejść, a część udała się na obchód Wawelu. Po pewnym czasie znaczna ilość mieszkańców przybyła pod bramę, licząc na to, że będą mogli wejść i zobaczyć opuszczony przez Niemców Wawel. Nie pozwoliliśmy na to, ponieważ nie był jeszcze przez nas sprawdzony cały teren Wawelu, a mianowicie, czy poza arsenałem przy baszcie Sandomierskiej Niemcy nie pozostawili jeszcze w innych miejscach groźnych materiałów wybuchowych. Przybył także mój kolega Jerzy Makarewicz z ul. Paulińskiej, z którym w latach 1940-42 uczęszczaliśmy do Szkoły Handlowej przy ul. Brzozowej. Należeliśmy obaj do Armii Krajowej zgrupowania "Żelbet", a w jego mieszkaniu często mieliśmy spotkania konspiracyjne. Dlatego zaprosiłem go do wejścia i udaliśmy się do stosu skrzyń. Ponieważ ja przy Dowódcy Kompanii pełniłem służbę podoficera broni, ostrożnie zaczęliśmy sprawdzać, co znajduje się w skrzyniach. Stwierdziliśmy, że w kilkudziesięciu skrzyniach znajdowały się pięści pancerne. Każda z tych skrzyń zawierała po dwie sztuki pięści pancernych. Na pamiątkę wzięliśmy z dwóch skrzyń instrukcję obsługi, którą do dziś posiadam. Następnie w kilkudziesięciu pojemnikach metalowych były granaty zaczepne, po dziesięć sztuk, z których każdy osobno umocowany był w zaciskach. W dalszych skrzynkach drewnianych /około 200 sztuk o wadze 8 kg/, znajdowały się naboje do karabinów i pistoletów kaliber 8 mm. Po sprawdzeniu arsenału razem z kolegą Makarewiczem i strażakiem Edwardem Piszczkiem w uzgodnieniu z pozostałymi przy bramie udaliśmy się do budynku, w którym urzędował i mieszkał Generalny Gubernator Hans Frank. W gabinecie Franka na II piętrze za wyjątkiem pustych mebli biurowych nie zastaliśmy nic. W rogu jego gabinetu na postumencie stało duże popiersie Hitlera, które postanowiliśmy zniszczyć, wyrzucając je przez okno od strony Wisły. Na bruku budynku popiersie rozbiło się na kawałki. W następnych pomieszczeniach pozostała piękna czapka wojskowa, którą chyba Frank używał podczas większych uroczystości. W sypialni Franka widzieliśmy dwie piękne kołdry puchowe, haftowane kolorowymi kwiatami. W jednym z pokoi przyjęć znajdował się duży nowoczesny adapter, a na stole talerze z niedokończonym posiłkiem. Liczyliśmy, że znajdziemy jakąś ładną broń, niestety, wszystkie drobiazgi zostały przez niego zabrane. Ponieważ obiecaliśmy kolegom przy bramie, że za pół godziny wrócimy, zakończyliśmy przegląd.
W południe na baszcie Sandomierskiej została wywieszona flaga biało czerwona. Inicjatorem zorganizowania flagi był Hryniewiecki - uszył ją Rajpold /obaj nie związani ze Strażą Pożarną/. W uzgodnieniu z członkami Straży Pożarnej, którzy pełnili służbę przy Bramie Bernardyńskiej - Dubowy i Szyrski udali się z Hryniewieckim i Rajpoldem na Basztę Senatorską. Po umocowaniu flagi do linki masztu, Dubowy w asyście pozostałych wyciągnął ją do góry.
Po zawieszeniu flagi po około 30 minutach pod bramę Wawelu zaczęło przychodzić coraz więcej okolicznych mieszkańców. Jedni chcieli się dowiedzieć, w jakim stanie Niemcy pozostawili Wawel, drudzy zainteresowani byli czy zostały artykuły żywnościowe. Ponieważ w piwnicy jednego budynku gospodarczego zmagazynowana była znaczna ilość wyrobów alkoholowych /likiery, wódki gatunkowe, wina i szampany produkcji francuskiej, włoskiej, węgierskiej i innych/ uważaliśmy, że mieszkańcy zasłużyli na to, aby skorzystać z luksusu zbiegłego gubernatora. Całe gromady ludzi zaopatrzyło się po parę butelek każdy. Ruch ten trwał ponad dwie godziny. Ponieważ niektórzy z nich zapuszczali się w niewskazane miejsca, zmuszeni zostaliśmy do zamknięcia bramy, a pozostałych wyprosić. W stosunku do opornych groziliśmy użyciem granatu, co w jednym przypadku nastąpiło /z dala od opornych/. Spowodowało to ucieczkę plątających się maruderów. Około godz. 18-tej poza nami na Wawelu nie było nikogo. Od czasu do czasu z pobliskich domów mieszkańcy, którzy uraczyli się butelkami alkoholowymi, w podziękowaniu za to przynosili nam gorące napoje i skromne kanapki. Między czasie przybył na kontrolę oficer z podoficerem Straży Pożarnej. Po uzgodnieniu z nimi, że służbę będziemy pełnić do następnego dnia, i wiedząc, że okoliczni mieszkańcy o nas zadbali i mamy kanapki i gorącą herbatę, odjechali spokojnie. Noc na Wawelu mieliśmy spokojną, chociaż od strony Podgórza i Łagiewnik dość często słychać było kanonadę działek i karabinów maszynowych. W dniu 19 stycznia 1945 r. około godz. 10-tej z grupą około 8-miu osób z opaskami biało-czerwonymi przybył na Wawel Jan Kowalkowski /znany mi osobiście jako Dowódca Patrolu KEDYW pseudonim "Halszka"/, który objął od nas wartę na Wawelu. Część strażaków, którzy byli w służbie ponad 36 godzin i do domu miała blisko, udała się z Wawelu do domu.
W dniu 20.I.1945 w godzinach rannych Radio Londyn podało komunikat, że żołnierze Armii Krajowej pełniący służbę w Straży Pożarnej Miasta Krakowa, po ugaszeniu pożaru na Wawelu objęli tam służbę wartowniczą, w czasie której dzwonem Zygmunta i wywieszoną flagą polską na baszcie Senatorskiej - ogłosili wolność Wawelu.
W parę dni później przed politycznymi władzami polsko radzieckimi Komendant Straży Pożarnej musiał składać wyjaśnienie na okoliczność żołnierzy Armii Krajowej pełniących służbę na Wawelu.
Ci, którzy brali udział i byli żołnierzami Armii Krajowej, obawiając się represji władz, których stosunek do AK był nieprzychylny - woleli nie mówić o wydarzeniach na Wawelu.
W okresie ucieczki Niemców z Krakowa i podpalenia przez nich różnych obiektów, a było ich około 20, w czasie walki z żywiołem pożarów oraz niespodziewanych wybuchów także gazów, zginęło 8-miu strażaków, w tym jeden oficer, dwóch podoficerów i pięciu strażaków.
Lata 1945-2003
Kończyła się wojna i życie w Polsce powracało do normalnego rytmu. Dla krakowskiej straży pożarnej był to czas zmian i odtwarzania pełnej zdolności do podjęcia działań ratowniczo-gaśniczych. Dzięki poświęceniu strażaków udało się przełamać początkowe trudności. Ponieważ większość taboru samochodowego zabrali wycofujący się Niemcy, straż adoptowała samochody z demobilu: na podwozia Studebackera i Bedforda montowano zbiornik na wodę. Ponadto z Magistratu krakowskiego pozyskano jeden samochód ze zbiornikiem wodnym. Oprócz tych prowizorycznych "beczek" użytkowano stare, przedwojenne Austro-Fiaty. Samochodem transportowym dla ludzi i sprzętu był Dodge zwany potocznie "doczką". Na stanie straży były też m.in. 2 zachodnie motopompy: Scammel i Worthington Simpson.
W kwietniu 1945 r. Komendantem Miejskiej Zawodowej Straży Pożarnej został mjr Edmund Boblewski. Związany z krakowską strażą od 1904 r. przeszedł niemal wszystkie szczeble kariery zawodowej, posiadał głęboką wiedzę fachową i bogate doświadczenie. Wśród strażaków cieszył się opinią człowieka dbającego o swych podwładnych.
W 1953 r. na miejsce przeniesionego w stan spoczynku mjr Boblewskiego powołano mjr Bronisława Budyna, byłego oficer Wojska Polskiego, w czasie wojny oficera biura Kierownika Technicznego Pożarnictwa w Krakowie. Funkcję Komendanta p.o. pełnił przez rok. On to wykorzystując znajomości i przychylność przedwojennych kolegów - oficerów pożarnictwa, pod pretekstem przekazania do Muzeum Historycznego przywiózł z Warszawy pamiątkowy strażacki sztandar krakowskiej MZSP z 1925 r. z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej. Sztandar ten z uwagi właśnie na tenże wizerunek, tak niewygodny dla komunistycznych władz, w 1951 r. został wywieziony do stolicy.
W latach 50-ch straż pożarna była wykorzystywana do wspierania działalności propagandowej. W okresie świąt państwowych strażacy przy pomocy drabin i innego sprzętu pożarniczego, niekiedy nawet nocą zawieszali i zdejmowali z gmachów transparenty i dekoracje. Ponieważ praca ta była niezgodna ze statutem straży pożarnej, komendant Budyn niejednokrotnie protestował u władz. Sytuacja stała się dramatyczna, gdy podczas dekorowania budynku Komitetu Wojewódzkiego PZPR przy ul. św. Tomasza zginął strażak. Mjr Budyn odmówił wówczas prowadzenia wyżej wspomnianych prac. W 1954 r. zdjęto go ze stanowiska Komendanta Miejskiej Straży Pożarnej, a w 1959 r. mianowano Zastępcą Komendanta Wojewódzkiego. Natomiast Komendantem w miejsce płk Budyna został kapitan, a później pułkownik pożarnictwa Kazimierz Fryc, który funkcję tę pełnił do czasu swego odejścia na emeryturę w czerwcu 1975 r.
W 1947 r. z inicjatywy oficerów krakowskiej straży powstała Spółdzielnię Pożarniczą "Krakus". Na jej czele stanęli: mjr Józef Słysz, kpt. Władysław Wierzbanowski, kpt. Władysław Szczepański i por. Stefan Czak. Jej celem była produkcja gaśnic pianowych i drobnego sprzętu gaśniczego. W 1948 r. zarząd spółdzielni otrzymał lokal przy ul. Sebastiana 1 i pomieszczenia magazynowe początkowo przy ul. Szerokiej, a potem przy ul. św. Gertrudy. Baza produkcji gaśnic znajdowała się przy ul. Wielickiej. Spółdzielnia "Krakus" pozwalała strażakom - a stanowili oni 60 % członków - na uzyskanie dodatkowych zarobków. Przetrwała samodzielnie do roku 1973, kiedy to połączyła się z Techniczną Spółdzielnią Pracy.
3 listopada 1945 r. reaktywowano Związek Straży Pożarnych RP. Jednak 26 października 1949 r. pod naciskiem komunistycznych władz został rozwiązany. Wkrótce potem, 4 lutego 1950 r. powstała pierwsza w PRL ustawa o ochronie przeciwpożarowej i jej organizacji. Zmieniała ona zasadniczo dotychczasową strukturę organizacyjną straży pożarnych. W miejsce luźnego ZSP RP powstała instytucja scentralizowana na wzór milicji lub wojska. Organem centralnym stała się Komenda Główna Straży Pożarnych z Komendantem Głównym w randze generała pożarnictwa na czele. Podlegały jej komendy wojewódzkie i powiatowe tworzone przy prezydiach wojewódzkich i powiatowych rad narodowych, które funkcjonowały jako terenowe organy administracji państwowej. W świetle nowej ustawy wszyscy pracownicy straży legitymujący się odpowiednimi kwalifikacjami fachowymi stanowili Korpus Techniczny Pożarnictwa. W ten sposób skład w/w grupy poszerzono o podoficerów i szeregowych strażaków. Do roku 1954 Komenda Główna Straży Pożarnych podporządkowana była Ministrowi Gospodarki Komunalnej oraz - przez krótki czas - Ministrowi Administracji Publicznej. Później zwierzchnictwo nad Zawodową Strażą Pożarną przejął Minister Spraw Wewnętrznych. Obok wielu zalet scentralizowanie organizacji spowodowało pewne negatywne następstwa: oderwanie straży pożarnej od społeczeństwa i jej zbiurokratyzowanie.
Dyrektywy władz państwowych zasadniczo zmieniły organizację krakowskiej miejskiej straży pożarnej. W dotychczasowej bowiem swojej historii cieszyła się ona znaczną autonomią. Jedynym jej zwierzchnikiem był Prezydent Miasta, a mecenasem władze Krakowa. Mogła również działać niezależnie od decyzji Związku Straży Pożarnych RP. Jej udział w akcjach ratowniczo-gaśniczych poza granicami administracyjnymi Krakowa miał miejsce wyłącznie za przyzwoleniem Prezydenta Miasta.
W roku 1950 w Krakowie utworzono Komendę Wojewódzką SP z siedzibą przy ul. Basztowej. Podlegała jej Komenda Miejskiej Zawodowej Straży Pożarnej przy ul. Westerplatte.
W 1950 r. w Komendzie Miejskiej Zawodowej Straży Pożarnej w oparciu o ustawę o ochronie przeciwpożarowej zorganizowano Dział Prewencji. Jego kierownikiem został kpt. Władysław Szczepański, a po jego śmierci w tym samym roku kpt. Stanisław Feliks. Po ukończeniu kursu prewentystów w Dziale Prewencji pracowali: Ludwik Nosek, Tadeusz Golanek, Stanisław Piwowarski, Zdzisław Bugaj, Władysław Wierzbanowski. Nieco później stworzono warsztat konserwacji napowietrznej linii pożarowskazów.
W roku 1952 w Zakładach "Sanowag" uruchomiono produkcję samochodu pożarniczego na podwoziu "Star 20" o symbolu fabrycznym N-71 /GM-8/. Wkrótce potem pojawiły się następne, ulepszone wersje: "Star 20 P GA-16", "Star 20 P GAM- 16/8", "Star 20 GBM-2/8", "Star 20 P GBA-2/16". Pozwoliło to na regularne uzupełnianie brakującego taboru samochodowego w krakowskiej straży pożarnej, jego wymianę.
W latach 50-ch na bazie istniejących OSP wybudowano obiekty dla pogotowia zawodowej straży pożarnej w wielu osiedlach peryferyjnych m.in. Kantorowicach, Toniach, Kostrzu, Rybitwach. Utworzono również kolejową straż pożarną w Płaszowie i lotniskową w Balicach oraz zakładową w "Polfie" i "Kablu". W roku 1957 przekazano do użytku nową strażnicę przy ul. Rzemieślniczej w dzielnicy Podgórze, likwidując zarazem stary oddział przy ul. Zamojskiego.
1 stycznia 1957 r. doszło do wydzielenia miasta Krakowa z województwa krakowskiego. W związku z tym powołano do życia Krakowską Komendę Straży Pożarnych. Na terenie miasta powstało 6 Komend Dzielnicowych z siedzibą w budynku straży pożarnej przy ul. Westerplatte. Na Komendantów Dzielnicowych powołano:
1. Stare Miasto - kpt. Adolf Kwiatkowski,
2. Grzegórzki - chor. Adam Kudła,
3. Kleparz - chor. Henryk Kaliciecki,
4. Nowa Huta - kpt. Józef Marcinek,
5. Podgórze - kpt. Władysław Krajewski,
6. Zwierzyniec - mjr Stanisław Kukulski.
13 kwietnia 1960 r. uchwalona została nowo opracowana ustawa o ochronie przeciwpożarowej. Włączyła ona komendy terenowe bezpośrednio do składu organów prezydiów wojewódzkich i powiatowych rad narodowych i ustaliła, że będą one podlegać nadzorowi Ministra Spraw Wewnętrznych. Usankcjonowała również działalność Związku Ochotniczych Straży Pożarnych i określiła jego charakter jako organizacji społecznej.
Na podstawie Zarządzenia Nr 10/60 Komendanta Głównego Straży Pożarnych z dnia 1 czerwca 1960 r. do nowo wzniesionego obiektu na teren III oddziału w Krakowie przeniesiona została z majątkiem ruchomym i etatami osobistymi Szkoła Podoficerów Pożarnictwa z Nysy. Pierwszy kurs pożarniczy rozpoczęto już 2 listopada. Od tego czasu prowadzone tam były kursy podoficerów KTP, kursy specjalizujące w zakresie profilaktyki pożarowej oraz kursy dla kierowców-mechaników ZSP. Niezależnie od tego, nadzorowano od strony dydaktycznej kursy organizowanymi przez Komendy Wojewódzkie SP. Kadrę nauczycielską w szkole tworzyli wówczas m.in.: płk Eugeniusz Rusiecki, płk Zbigniew Jacorzyński, mjr Zenon Sawicki, mjr Henryk Kaliciecki, kpt. Andrzej Dańda, kpt. Stanisław Jędrzejczyk, por. Stanisław Włosek, por. Aleksander Matuzik, por. Feliks Dela, ppor. Jan Kielin, st. ogn. Marian Śmierciak, st. ogn. Józef Basista, st. ogn. Stecura, st. ogn. Józef Baran, st.str. Danuta Szczęch.
W 1964 r. odbyły się pierwsze po wojnie ogólnopolskie zawody w sportach pożarniczych. Rozgrywane były na podstawie regulaminu opracowanego w 1961 r. - pierwsze w Polsce tego typu opracowanie powstało jeszcze w 1925 r. Tak w tych, jak i w części kolejnych zawodów ogólnopolskich brała udział reprezentacja Krakowa.
W latach 1964 - 67 przeprowadzono gruntowną modernizację budynku komendy straży przy ul. Westerplatte. Przebudowano układ wewnętrzny części pokoi, zrezygnowano z dwóch klatek schodowych na rzecz jednej, centralnej. Przeszklono hall, a wjazd i wyjazd z placu wewnętrznego poprowadzono przez dawną bramę boczną. Zlikwidowano piece kaflowe, a w ich miejsce powstała instalacja centralnego ogrzewania. Zlikwidowano również kotłownię mieszczącą się na placu wewnętrznym.
W 1973 r. na bazie dotychczas istniejącej Szkoły Podoficerów Pożarnictwa powstaje Szkoła Chorążych Pożarnictwa. 14 czerwca 1975 r. podczas uroczystości na płycie Rynku Głównym odbyła się promocja 67 kadetów I turnusu połączona z wręczeniem Szkole sztandaru.
W maju 1974 r. Miejska Zawodowa Straż Pożarna obchodziła 100-lecie swego istnienia. Z tej okazji została odznaczona Orderem Sztandaru Pracy II klasy, Złotym Znakiem Związku OSP i Złotą Odznaką za Pracę Społeczną dla m. Krakowa.
W związku z reformą administracji państwowej, od 1 czerwca 1975 r. funkcję Komendanta krakowskiej miejskiej Zawodowej Straży Pożarnej objął płk poż. Mieczysław Feliks, będący równocześnie Komendantem Wojewódzkim. Dotychczasowy Komendant płk Fryc przeszedł na emeryturę.
W październiku 1980 r. powołano w straży pożarnej struktury NSZZ "Solidarność", które po wprowadzeniu stanu wojennego 13.12.1981 r. zostały zdelegalizowane.
W maju 1983 r. obchodzono 110 rocznicę powstania Miejskiej Zawodowej Straży Pożarnej. Uroczystości rocznicowe połączono z uruchomieniem nowego oddziału straży przy ul. Obrońców Modlina. Wśród zaproszonych gości znalazł się m.in. Komendant Główny płk Tomasz Ostrowski.
Na przełomie lat 70-ch i 80-ch przebudowano i powiększono część garażową oddziału przy ul. Rzemieślniczej. W latach 1984-87 przeprowadzono modernizację budynków koszarowych Oddziału I przy ul. Westerplatte. Zmieniono układ pokoi, gruntownie zmodernizowano węzeł sanitarny, częściowo przebudowano boksy garażowe.
W 1985 r. utworzono nowy oddział straży przy ul. Zarzecze 106 w dzielnicy Krowodrza i tam przeniesiono oddział III ZSP z Nowej Huty. Nowa strażnica mieściła się w zaadaptowanych budynkach po bazie transportowej. Część pomieszczeń dla załogi i biura ulokowano w prowizorycznych drewnianych barakach. Zabezpieczenie operacyjne dzielnicy Nowa Huta przejął oddział szkolny Szkoły Podchorążych Pożarnictwa.
13 listopada 1989 r. reaktywowano strażacką "Solidarność". Z jej inicjatywy z udziałem metropolity krakowskiego Franciszka kardynała Macharskiego zorganizowano 4 maja 1990 r. po raz pierwszy od 1948 r. uroczystość św. Floriana. Po 42 latach, zgodnie z tradycją, kolegiata św. Floriana stała się ponownie kościołem garnizonowym krakowskich strażaków.
W maju 1990 r. zmarł nagle płk Mieczysław Feliks. Obowiązki Komendanta ZSP do końca września pełnił płk Józef Januś, który od 1 października 1990 r. został Komendantem Wojewódzkim Zawodowej Straży Pożarnej.
Od 1 października 1990 r. do 30 czerwca 1992 r. funkcję Komendanta krakowskiej Zawodowej Straży Pożarnej sprawował płk Jerzy Nowicki.
Dla wspierania jednostek zawodowych straży pożarnych w nowoczesny sprzęt ratowniczo-gaśniczy, 24 kwietnia 1991 r. aktem notarialnym utworzono Fundację Ratownictwa Chemicznego, Technicznego i Ekologicznego w województwie krakowskim. Powołano jej zarząd w składzie: mjr Kazimierz Krzowski, płk Józef Seweryn i płk Stefan Drzyzga. Dzięki tej inicjatywie w krakowskich JRG rozpoczął się proces specjalizacji. W 1992 r. w JRG 1 zaczęła działać grupa ratownictwa chemicznego i ekologicznego, w 1993 r. na JRG 4 powstała grupa ratownictwa wodnego, a rok później na JRG 3 grupa ratownictwa wysokościowego.
W związku z wejściem w życie 1 stycznia 1992 r. ustawy z dnia 24 sierpnia 1991 r. o Państwowej Straży Pożarnej, 30 czerwca 1992 r. Zawodowa Straż Pożarna w dotychczasowej strukturze została zlikwidowana. W jej miejsce utworzono nowe jednostki organizacyjne PSP. Na terenie województwa krakowskiego powołano Komendę Wojewódzką PSP oraz 3 podległe jej Komendy Rejonowe PSP:
- krakowską - z siedzibą przy ul. Westerplatte 19.
- proszowicką - z siedzibą jak wyżej.
- myślenicką - w Myślenicach przy ul. Wyspiańskiego 5.
Na terenie województwa krakowskiego powstało 9 Jednostek Ratowniczo-Gaśniczych: 5 JRG /w tym 1 na bazie SA PSP/ dla operacyjnego zabezpieczenia miasta Krakowa, JRG w Proszowicach i Skawinie dla zabezpieczenia części północnej województwa, natomiast dla części południowej JRG w Wieliczce i Myślenicach. W miejsce dotychczasowej Szkoły Chorążych Pożarnictwa na os. Zgody 18 powołano Szkołę Aspirantów PSP.
Komendantem utworzonej krakowskiej Komendy Rejonowej mianowano bryg. Antoniego Nawrota, a jego zastępcą mł. bryg. Mariana Kiszkę. Na strukturę Komendy składały się 4 Wydziały: Administracyjno-Szkoleniowy, Kontrolno-Rozpoznawczy - wyjątkowo z siedzibą na terenie JRG 2, Liniowy, Kwatermistrzowsko-Finansowy, a także samodzielne stanowisko d/s BHP. Zasięgiem działania Komenda Rejonowa PSP w Krakowie objęła rejon mieszczący się w granicach administracyjnych miasta. Dowódcami krakowskich Jednostek Ratowniczo-Gaśniczych zostali:
- JRG 1 przy ul. Westerplatte 19 - mł. bryg. Kazimierz Krzowski.
- JRG 2 przy ul. Rzemieślniczej 13 - kpt. Lesław Nędzka.
- JRG 3 przy ul. Zarzecze 106 - mł. bryg. Andrzej Słysz, od 1995 r. kpt. Maciej Jurga.
- JRG 4 przy ul. Obrońców Modlina 2 - mł. bryg. Stanisław Konik , a od 1993 r. kpt. Bogdan Malinowski.
Oprócz wymienionych jednostek na terenie Krakowa działała Szkolna JRG na os. Zgody 18, która powstała na bazie Szkoły Aspirantów PSP, zabezpieczając obszar dzielnicy Nowa Huta.
W roku 1994 nastąpiły zmiany struktury PSP w całym kraju. W Komendzie Rejonowej utworzono stanowisko drugiego Zastępcy Komendanta Rejonowego, na które powołano mł. bryg. Józefa Pękalę. Powstał również Wydział Organizacyjny oraz Samodzielne Stanowisko d/s Obronnych.
W 1994 r. roku prowadzono prace przygotowawcze do utworzenia na bazie obiektów PTHW przy ul. Wyki 3 JRG nr 5. Dzięki zaangażowaniu wszystkich zainteresowanych stron jednostka ta, choć nie posiadająca jeszcze aktu powołania, zaczęła pełnić zadania JRG już od początku 1996 r. Oficjalne otwarcie nastąpiło 20.05.1996 r.
Od 1996 r. trwają prace remontowo-konserwatorskie prowadzone przez Zarząd Rewaloryzacji Zabytków Krakowa na obiektach przy ul. Westerplatte 19. W 1996 r. wymieniono pokrycie dachowe, w 1997 odnowiono elewację frontową, w 1998 r. odnowiono elewację boczną, wzmocniono konstrukcję stropów, zabezpieczono zagrożoną konstrukcję klatki schodowej, w 1999 r. odnowiono wnętrza pokoi i klatkę schodową, w 2000 r. rozebrano starą wieżę ćwiczeń, wzmocniono konstrukcję oficyn i wyremontowano sanitariaty.
09.10.1996 r. podpisana została umowa ze Techmą Kraków Sp. z o.o. dotycząca budowy nowej strażnicy JRG przy ul. Zarzecze 106. Inwestycja została zakończona jesienią 1998 r.
W okresie od listopada 1997 r. do czerwca 2000 r. ratownicy wysokościowi z JRG 3 funkcjonowali w składzie Lotniczej Służby Ratowniczej pełniąc dyżury wspólnie z osobami z Zespołu Lotnictwa Sanitarnego w Balicach i Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego.
W związku z reformą administracyjną państwa z dniem 31.12.1998 r. zlikwidowano Komendę Rejonową PSP w Krakowie, a na jej miejsce od 01.01.1999 r. utworzono Komendę Miejską PSP w Krakowie. Rejonem swego działania nowo powstała komenda objęła miasto Kraków oraz powiat krakowski. Na terenie jej działania znalazło się 5 dotychczasowych krakowskich jednostek ratowniczo-gaśniczych, JRG Szkoły Aspirantów PSP oraz JRG w Skawinie, mająca swą siedzibę przy ul. Piłsudskiego 20. Nastąpiły również zmiany w strukturze Komendy Miejskiej. Powstały: Wydział Techniczny, Wydział Finansowy, Wydział Kwatermistrzowski, Wydział Organizacyjno-Kadrowy, oraz Wydział Operacyjno-Szkoleniowy. Natomiast Wydział Kontrolno-Rozpoznawczy został z końcem 1999 r. przeniesiony z obiektów JRG 2 do Komendy przy ul. Westerplatte. Samodzielne Stanowisko d/s Obronnych oraz Samodzielne Stanowisko d/s BHP pozostało bez zmian.
Komendantem Miejskim PSP w Krakowie został st. bryg. Antoni Nawrot, na jego zastępców mianowano: bryg. Józefa Pękalę oraz bryg. Ryszarda Tarczyńskiego.
Na dowódców JRG podległych Komendzie Miejskiej PSP w Krakowie powołano:
- JRG 1 - kpt. Jacka Ambrożkiewicza,
- JRG 2 - st. kpt. Lesława Nędzkę,
- JRG 3 - st. kpt. Bogdana Malinowskiego,
- JRG 4 - kpt. Janusza Chawińskiego,
- JRG 5 - kpt. Jarosława Uchereka.
- JRG w Skawinie - kpt. Jerzego Bakalarza.
Nowo powstała komenda stała się jednostką znacznie bardziej niezależną finansowo, gdyż dysponuje własnym budżetem. Zarówno Komendant, jego zastępcy oraz wydziały zajmują pomieszczenia w budynku przy ul. Westerplatte. Stało się to możliwe dzięki temu, że Komenda Wojewódzka w 1999 r. przeniesiona została do nowych budynków przy JRG 3 na ul. Zarzecze 106, a proszowicka Komenda Powiatowa otrzymała pomieszczenia na terenie miasta Proszowice.
Na podstawie porozumienia między Ministrem Spraw Wewnętrznych i Administracji, Komendantem Głównym Państwowej Straży Pożarnej, Ministrem Transportu i Gospodarki Wodnej oraz Polskimi Kolejami Państwowymi S.A. z dniem 01.07.2001 r. Komenda Miejska PSP w Krakowie przejęła likwidowaną Zakładową Straż Pożarną PKP Kraków Płaszów przy ul. Kolejowej 4 i nadała jej nazwę Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 6. Objęła ona rejonem działania część obszaru dzielnicy Podgórze, dotychczas zabezpieczanego przez JRG 2 i JRG 4. We wrześniu 2001 r. wmurowano kamień węgielny pod budowę nowej strażnicy dla tejże JRG przy ul. Aleksandry 2. Została ona uroczyście oddana do użytku dnia 24.06.2002 r. Na jej dowódcę mianowano kpt. Waldemara Grzesiaka.
W 2003 r. rozpoczęto budowę nowej JRG przy ul. Strzelców.
Napisz komentarz
Komentarze