Sobotnie spotkanie przy Reymonta 22 zapowiadało się niezwykle ciekawie. Wisła chciała zrewanżować się GKSowi z Tych za sierpniową porażkę 1:3. Pomimo prowadzenia po bramce Luisa Fernándeza gospodarze okazali się w letniej potyczce zdecydowanie skuteczniejsi i 11 marca przyszedł czas na odpokutowanie straconych trzech punktów. Tym razem na boisku wystąpiła zupełnie inna mentalnie i osobowo drużyna, ze zdecydowanymi aspiracjami na awans do PKO Ekstraklasy. Kibice, którzy w komplecie zgromadzili się na stadionie liczyli na podtrzymanie znakomitej passy i przedłużenie jej do pięciu wiosennych zwycięstw z rzędu.
Piękna gra, ale bez goli
Pierwsza część spotkania była zdecydowanie najlepszą w wykonaniu Wiślaków na wiosnę. Potężna liczba znakomitych, wręcz stuprocentowych sytuacji nie przełożyła się jednak na chociażby jednobramkowe prowadzenie. Biała Gwiazda przejęła inicjatywę od samego początku sobotniego meczu, zamykając Tyszan na własnej połowie. Pierwsza dobra akcja miała miejsce w 12 minucie, kiedy główka Moltenisa nieznacznie minęła bramkę gości.
Kolejne minuty to powiększanie przewagi na boisku podopiecznych Radosława Sobolewskiego oraz podkręcanie tempa. Swoje znakomite okazje do otwarcia wyniku zmarnowali Rodado czy Fernández. Najlepiej opisują to statystyki. Wisła oddała aż 14 strzałów, w tym 4 celne, mając przy tym 72 procent posiadania piłki. Niestety ku zniecierpliwieniu kibiców na tablicy widniał bezbramkowy remis.
Gra do końca się opłaca
Na pomeczowej konferencji trener Radosław Sobolewski podkreślił, jak ważna jest mobilizacja i gra do ostatniego gwizdka sędziego. To dzięki takiej postawie Wiślaków piłkarze i kibice mogli podnieść ręce i okrzyki w geście triumfu. Mur obronny gości runął po kolejnych zmasowanych atakach w 53 minucie. W dobrym miejscu po zamieszaniu w polu karnym znalazł się Bartosz Jaroch i pewnie skierował piłkę do siatki, otwierając wynik spotkania. Wisła wciąż atakowała, jednak chwila nieuwagi spowodowała spore problemy. Miki Villar w dość niegroźnej sytuacji faulował w polu karnym Skibickiego i sędzia wskazał na wapno, z którego nie pomylił się Wołkowicz.
Na wiosnę piłkarze Białej Gwiazdy w każdym spotkaniu pokazują potężny charakter. Grają do końca i bez względu na wynik atakują. Najpierw w 84 minucie za bezmyślne odkopnięcie piłki drugą żółtą kartką został ukarany Mateusz Radecki. W końcówce po serii dobrych okazji gospodarzy zauważono w polu karnym faul Nemanji Vidica na Vullnecie Bashy. Po interwencji VAR arbiter wskazał na jedenasty metr, a trzy punkty pewnym strzałem z rzutu karnego zapewnił niezawodny Fernández.
ZOBACZ SKRÓT SPOTKANIA
Wiślacy wygrali po raz piąty z rzędu i awansowali na czwarte miejsce w tabeli Fortuna 1 Ligi. Mecze z najlepszymi drużynami jednak dopiero przed piłkarzami z Krakowa. Na razie czas na radość...
Wisła Kraków - GKS Tychy 2:1 (0:0)
1:0 Jaroch 53’
1:1 Wołkowicz 65’ (k.)
2:1 Fernández 90+6’ (k.)
Wisła Kraków: M. Biegański - Jaroch, Łasicki, Moltenis, Junca - Igbekeme (79’ Duda), Tachi (72’ Basha) - Villar (72’ Młyński), Fernández, Mula - Rodado (79’ Żyro).
GKS Tychy: Jałocha - Buchta, Tecław, Nedić - Machowski, Żytek, J. Biegański, (66’ Domínguez). Wołkowicz - Czyżycki (46’ Skibicki), Radecki - Mikita (67’ Rumin).
Żółte kartki: Radecki, Nedić
Czerwona kartka: Radecki
Sędziował: Marcin Kochanek (Opole)
Napisz komentarz
Komentarze